W ciągu ostatniego czasu, za sprawą artykułu na temat Thomasa Bernharda, który ukazał się w „Polityce”, zaznajomiłem się odrobinę z twórczością tego austriackiego pisarza. Dotychczas przeczytałem dwie jego książki „Chłód” oraz „Kalkwerk”. Na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć, czy jest to literatura ciężka czy lekka. Raczej nie jest dla każdego. Książeczki same w sobie są bardzo cienkie (te, które przeczytałem do tej pory). Ale jak już się jakąś otworzy, to w środku czeka na nas dosłownie ściana tekstu. Autor nia bawi się w dialogi, w akapity, w krótkie zdania. Zdania na jedną stronę są tutaj normą. Wydawałoby się, że tego typu literatura to przepis na odstręczenie czytelnika. Okazuje się, jednak, że pomimo braku dialogów, książki da się czytać, a nawet są dosyć ciekawe. Pomimo tego, że jest to lity tekst, wiadomo o co chodzi i da się pójść za narracją. Mówiąc krótko, czytelnik nie jest zagubiony.
„Chłód” to chyba coś w rodzaju książki autobiograficznej (chociaż trudno powiedzieć, nie wiem, czy nie jest to część jakiejś większej całości, ale tylko ten jeden tom udało mi się wyrwać w bibliotece). Są to przemyślenia chłopaka zamkniętego w „sanatorium” dla chorych na gruźlicę. Ciekawy jest obraz powojennej Austrii.
Natomiast „Kalkwerk” to nazwa majątku ziemskiego, w którym żyje „Konradostwo” – książka jest o tym, jak mąć zabił swoją żonę, i dlaczego.
„Fenomen Bernharda” (Polityka)
Jedna odpowiedź do “Ściana tekstu”