Ostatnimi czasy przeczytałem kilka książek (no, bo w końcu ciągle coś czytam, ale czasami idzie mi powoli) i chciałbym coś więcej napisać o jednej z nich. Mam na myśli „Wszystko, co lśni” autorstwa Eleanor Catton (ang. The Luminaries). Do jej przeczytania zainspirowała mnie Trójkowa audycja, którą można też odsłuchać w internecie.
Autorka mieszka w Nowej Zelandii i pisze o Nowej Zelandii, która dla nas jest bardzo odległa w przenośni i dosłownie. Coś tam kojarzymy na temat Australii, informacje na jej temat próbujemy rozciągać na Nową Zelandię, jednak w wielu kwestiach ten kraj może nas jeszcze zaskoczyć (mnie zaskoczył fakt, że w NZ nie występowały naturalnie żyjące ssaki). Warto dodać, że powieść została nagrodzona jakąś, ponoć prestiżową, nagrodą literacką.
Powieść przenosi nas do XIX wieku i czasu nowozelandzkiej gorączki złota. Jednym z głównych bohaterów jest Walter Moody, który z Wielkiej Brytanii przybył do Nowej Zelandii, aby się trochę wzbogacić. Wchodzi do hotelu „Korona”, w którym przypadkowo natrafia na grupę, z pozoru, przypadkowych osób. Z jedną z nich zaczyna rozmawiać i zostaje wciągnięty w pewną dosyć zawiłą intrygę. Okazało się bowiem, że pewnej nocy zdarzyło się kilka – trudnych do wyjaśnienia – sytuacji, które, jak się okazuje, w pewien sposób wszystkie ze sobą łączą.
O tym opowiada pierwsze 400 stron, a przez następne 400 stron następuje rozwikłanie intrygi. Eleanor Catton zachęca do tego, aby odpowiedzi szukać w astrologii, ale jest to jednak dosyć trudne. Dlatego warto posłuchać audycji, do której link jest powyżej; ona nieco rozjaśnia.
Książkę warto przeczytać nie tylko ze względu na jej doskonałą atmosferę, rozległą wiedzę autorki dotyczącą realiów tamtych czasów, ale także na fantastyczny język, którym jest napisana (i genialne tłumaczenie, pełne trudnych słów 🙂 ). Jest pełna niepokoju, ale jej zakończenie powoduje lekki niedosyt; miałem trochę wrażenie, że jednak brakuje tam pewnego rozwiązania akcji. No ale tak to już jest w literaturze postmodernistycznej…
Jest to książka odrobinkę ambitniejsza, ma blisko 1000 stron, ale czyta się dosyć gładko.