I proszę – dopiero co jedne święta się skończyły, a już mamy następne. Dzisiaj bowiem przypada Święto Niepodległości, które choć miłe i przyjemne, to nie zapewnia takich atrakcji jak Wszystkich Świętych (w czasie których można uprawiać grobbing). No i pogoda nie jest już taka, jak była, bo znacznie się oziębiło, ale kogo to obchodzi, gdy nie trzeba wcale z domu wychodzić, tylko można grzać kulasy przy kaloryferze.
Uroczystość, którą dzisiaj obchodzimy wywołuje niestety też trochę mieszane uczucia, gdy pomyśli się o atrakcjach, które niektórzy chcą zgotować innym. Mówię tu o planowanych „marszach niepodległości” organizowanych przez szowinistów i ksenofobów z Młodzieży Wszechpolskiej i tym podobnych różnych śmiesznych organizacji. W Kaliszu nam to nie grozi, ale w większych miastach można spodziewać się burd wywoływanych przez wszechpolaków w asyście kiboli i różnych faszyzujących ugrupowań. Ich zdaniem marsz jest to marsz patriotów, ale jakoś w SJP nie natrafiłem na żadne stwierdzenie sugerujące, że patriota to ktoś, kto biega z pochodniami po ulicy krzycząc, że „Polska dla Polaków” i „Żydzi na Madagaskar”.
Skoro wałkuję już ten nieprzyjemny temat, to dodam do tego drugi. Chodzi mi mianowicie o kneblowanie ks. Bonieckiego. Oczywiście, skoro należy on do zgromadzenia marianów, to winien jest im posłuszeństwo, bo pewnie takowe ślubował. Szkoda tylko, że ktoś, kto podjął tę decyzję zapomniał o tym, że w ten sposób zmusza się do milczenia jeden z nielicznych głosów rozsądku w polskim Kościele. Episkopat każe nam słuchać radia ojca-inkasenta, które z chrześcijańską miłością bliźniego ma niewiele wspólnego, bo i po co, skoro łatwiej wciskać ludziom kit – a zabrania wypowiadania się człowiekowi, który robi co może, by nie zniechęcać (bo w tej materii Episkopat radzi sobie świetnie), a wręcz zachęcać do Kościoła. Ciekawe, kiedy szanowna Konferencja zreflektuje się, że w ten sposób postępując szkodzi przede wszystkim sobie.
Jedna i druga strona konfliktu „marszów” jest winna. I naziole (bo patriotami tego bydła nie da się nazwać) i lewactwo (chociaż sama mam lewicowe poglądy). Nic nie wytłumaczy bezsensownego lania się po mordach i dewastowania przestrzeni publicznej w imię radykalnych ideałów. I szkoda też Bonieckiego, jest to jeden z niewielu okazów księży, którzy nie zerwali kontaktu z rzeczywistością.
Pozdrawiam! 🙂