Pogoda jest ostatnio nadzwyczajnie zmienna. Nie dość że żar się leje z nieba, że słońce świeci nieustannie, że 30º C i brak jakiejkolwiek chmurki na niebie, to potem tak zaczyna grzmocić piorunami, że nie słychać już nawet deszczu walącego w szyby. A tak było w Kaliszu, przedwczoraj, wczoraj i dzisiaj. Najpierw okropny upał, a potem wielka burza. Tej dzisiejszej już nie zaobserwowałem, bo od wczoraj jestem znowu w Poznaniu.
To już ostatni pełen tydzień mieszkania w stolicy Wielkopolski w tym roku akademickim. Dzisiaj miałem pierwszym egzamin – z historii prawa sądowego; chyba nie było źle. Tak więc zostały mi jeszcze cztery egzaminy (miejmy nadzieję) i jedno zaliczenie. Jakoś więc mogę powiedzieć, że doturlałem się do końca. A – jak już o tym pisałem – rok akademicki mija jeszcze szybciej, niż szkolny.