Właśnie skończyłem czytać trylogię Stiega Larssona „Milennium”. Saga jest naprawdę warta przeczytania; jest to z pewnością jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałem. Trudno jest się od nie oderwać, co poświadcza wiele osób. Jest bardzo nowoczesna (choćby ze względu na używany język), co nie każdemu może się spodobać; nie trzeba być jednak miłośnikiem kryminałów, żeby ją „pochłonąć” bez problemów i zaprzyjaźnić się z jej bohaterami. Godna uwagi jest również ekranizacja z Noomi Rapace w roli głównej. Film jest długi i w miarę wiernie oddaje charakter powieści. Poza tym… jest to nareszcie coś nie po angielsku (przyjemnie można odetchnąć od napastującego nas ze wszystkich stron języka Shakespeare’a) i rozgrywającego się nie w Ameryce, ale w Szwecji. Nie każdy musi być fanem Skandynawii, ale dla mnie była to na przykład miła odmiana. Okazuje się, że Stany Zjednoczone nie są jedynym państwem w którym produkuje się filmy – w dodatku bardzo dobre.
Wracając do książki – jej autor bez ogródek i w sposób bardzo dosadny pisze o sprawach współczesnego świata, w tym moralności. W głównym bohaterze można upatrywać samego autora, który – nim napisał książkę – był dziennikarzem z bardzo sztywnymi, ale jasnymi zasadami. Po słowach narratora można też domyślić się zdania autora na różne tematy – w tym polityczne. Warto dodać, że Stieg Larsson zajmował się działalnością antyfaszystowską, a w książce nie raz wspomina o „patrzeniu prawicy na ręce”.
Trzy cegły spod pióra szwedzkiego autora czyta się doskonale.