(1) Tydzień temu weszła w życie nowelizacja ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych, która wprowadza jeszcze bardziej restrykcyjne regulacje w tej kwestii. Ja osobiście jestem za całkowitym zakazem palenia w miejscach publicznych (także na ulicach, w parkach), bo jak ktoś chce sobie smrodzić, to niech to robi w domu (pomijam już kwestię, że potem trzeba nałogowców leczyć z publicznych pieniędzy). Dużym problemem jest palenie na przystankach komunikacji miejskiej. Ustawa stanowi tak:
Zabrania się palenia wyrobów tytoniowych (…)
8) na przystankach komunikacji publicznej, (…)
Art. 5 Dz.U. 1996.10.55 z późniejszymi zmianami
Ale w takim razie, co jest przystankiem? Często zdarza się, że ktoś trzyma faję w p… dwa kroki od wiaty i może powiedzieć: „Zaiste! ja przecież nie stoję na przystanku”. No tak – prawda – bo nie pod wiatą. Ale czy przystanek to tylko wiata, czy może też jeszcze teren w promieniu np. 50 m? Są przecież takie miejsca, szczególnie w centrach większych miast, gdzie ludzi stoją nie tylko pod zadaszeniem (bo niby jak mieliby się tam zmieścić), ale także dookoła…
Wielkie oburzenie w kwestii zakazu wyraził na łamach „Gazety Wyborczej” Jacek Żakowski, który twierdzi, że te ograniczenia dyskryminują palaczy i spychają ich niemalże na margines społeczeństwa. Sporo w tym przesady, bo redaktor zapomniał o tym, że do tej pory dyskryminowani byli ci, którzy nie chcieli śmierdzieć na kilometr dymem tytoniowym, nie mówiąc już o tym, że nie koniecznie chcieli umrzeć na raka płuc poprzez bierne palenie.
(2) Jutro 40% obywateli uda się do lokali wyborczych w celu wybrania władz lokalnych. Trochę to głupie, bo w większości głosuje się na kandydatów zupełnie anonimowych. Wiem, na kogo zagłosuję w wyborach do Rady Miasta, wiem na kogo na pewno nie zagłosuję w wyborach na prezydenta, ale o kandydatach do rad powiatu czy sejmiku nie wiem kompletnie nic.
Platforma Obywatelska w wyborach samorządowych bierze udział (bierny) z hasłem „nie róbmy polityki”. Trochę śmieszne jest to, że plakaty w Kaliszu i Poznaniu kandydatów z PO są zupełnie identyczne – z tymi samymi zdjęciami… Gołym okiem widać, że powstawały metodą „kopiuj-wklej”.
Mówiąc o PiSie mogę też wspomnieć o pisowskim kandydacie na prezydenta Kalisza, jakim jest Adam Rogacki – nota bene poseł z naszego regionu. Czyżby ława przy Wiejskiej się znudziła, że w środku kadencji chce ją zmienić na biuro w kaliskim ratuszu? Tak czy owak, jest to kandydat na którego na pewno głosu nie oddam. Dlaczego? Powodów mógłbym podać więcej, ale jest jeden podstawowy, który sprawia, że pozostałe tracą jakiekolwiek znaczenie. Jest z PiSu. Jeśli ktoś ma choćby najlepsze intencje, to jak można zagłosować na osobę utożsamiającą się z partią, w której są szowiniści, antysemici, ksenofobi; partią, która jest polityczną tubą Radia Maryja; wreszcie partią w której są osoby takie, jak Kaczyński, czy Macierewicz.
O tym, co myślę o spocie JK, nie będę nawet pisał, bo ABW mogłoby mnie chcieć namierzyć…
(3) Tydzień temu otwarto z wielką pompą dalszą część kaliskiego Szlaku Bursztynowego. Przybyło nam kilka nowych rond o dosyć nietuzinkowych nazwach (np. Rondo Ptolemeusza). Idea szczytna, ale metoda raczej zła. Fajnie jest się przejechać tą drogą, bo dzięki niej z jednego końca Kalisza na drugi można dotrzeć w ok. 5 minut. Szkoda tylko, że ta autostrada przejeżdża wprost pod oknami ludzi mieszkających na Kordeckiego, czy na Zagorzynku. Dlatego pomysł tej budowy od samego początku był zły – bo przecież, jak można przeprowadzić autostradę przez środek miasta. Do tego nie rozwiąże to wszystkich problemów, bo ciężarówki nie będą mogły z niej korzystać. To już jest zupełne kuriozum.
Warto tutaj wspomnieć, że Kalisz ma fatalnie rozwiązania komunikacyjne – pod każdym względem; zaczynając na Szlaku Bursztynowym, a na beznadziejnej komunikacji miejskiej kończąc. Wspomnę jeszcze o przejeździe kolejowym w Piwonicach, który czasem jest zamknięty przez 15 minut, a w tym czasie po obu jego stronach tworzą się 3 kilometrowe korki.