Kościół wyklucza, czy sam się wyklucza? – artykuł z „Gazety Wyborczej”
Większość czasu spędzam teraz w Poznaniu, nie mam za bardzo dostępu do wiadomości, a przynajmniej nie tych telewizyjnych. A tymczasem okazuje się, że wiele się dzieje. To znaczy może wiele się dzieje, ale prawie nic się nie zmienia. To znaczy „prezes” Kaczyński dalej zachowuje się jak uciekinier z zakładu dla psychicznie chorych, Palikot próbuje stworzyć nową partię będącą alternatywą dla zbyt skonserwaciałej Platformy (patrz e.g. Gowin), a „obrońcy krzyża” i radiomaryjni ideolodzy kombinują, kogo by tu jeszcze spalić na stosie. Teraz jeszcze jakiś biskup wyskoczył z pomysłem, by ekskomunikować posłów głosujących za metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Ciekawe, jak długo jeszcze ludzie w Polsce będą znosić takie niedorzeczności.
Tak się akurat składa, że wczoraj miałem pierwszy wykład z prawa wyznaniowego, na którym de facto będziemy uczyć się o relacjach państwowo-kościelnych. Nie dotyczy to tylko tego Kościoła, ale oczywiście wszystkich związków wyznaniowych; wiemy jednak, że to ten Kościół od wielu lat ma w Polsce dominującą pozycję, jeśli przypadkiem nie jedyną. Biorąc pod uwagę, że episkopat swoim zachowaniem i swoimi słowami od wielu lat podkreśla iż ma „monopol na zbawienie”, może być ciekawie.
Aktualna jest teraz także sprawa komisji majątkowej zajmującej się zwracaniem Kościołowi ziemi zagarniętej w czasach komunizmu. Teraz wychodzi na jaw, że cała procedura zwrotu nieruchomości była szyta bardzo grubymi nićmi.
Z ciekawostek warto też zauważyć, że podobno ponad połowa Warszawiaków nie chce, by w stolicy stanął pomnik Kaczyńskiego [źródło tutaj i tutaj]. Ja też nie chcę, ani tam, ani nigdzie indziej. W kwietniu nikt nie miał odwagi tego głośno powiedzieć, ani za bardzo zaprotestować, ale przecież grób na Wawelu to aż nadto. Ten obrazek poniżej nie jest może zbyt ładny, może jest przejaskrawiony, ale nie ulega wątpliwości, że super prawicowe „rodziny smoleńskie” cały czas posługuję się przejaskrawieniem i hiperbolizacją zarówno, kiedy chodzi o zasługi poprzedniego prezydenta, jak i kwestię wyjaśniania całego tego zamieszania, którego szczerze mam już dość.
Na koniec jeszcze coś z internetu. Jest to fragment komentarza z Histmarg.org
W ostatnią niedzielę minęło pół roku od katastrofy smoleńskiej. Dzień ten nauczył nas, że pamięć o zmarłych można czcić w dwojaki sposób – wspominając ich lub urządzając manifestacje polityczne pod Pałacem Prezydenckim. Już się boje tego, co będzie się działo 1 listopada, jak Rodacy wezmą sobie do serca tę drugą metodę.
***
Zebrani we wspomnianą półrocznicę manifestanci śpiewali pieśń Boże coś Polskę, w refrenie wymownie podkreślając śpiewany w czasie szczególnego ucisku wers: ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie. Śpiewał razem z nimi i Jarosław Kaczyński. Zastanawiam się, czy prezes kompletnie już odleciał, czy PiS zaczął zarabiać na kampanię przed wyborami samorządowymi organizując rekonstrukcje historyczne?
Źródło: http://histmag.org/?id=4741&from=rss
Ja dodam, że pieśń znana dzisiaj pod tytułem „Boże coś Polskę”, została napisana w 1816 przez Alojzego Felińskiego i oryginalnie nosiła tytuł „Hymn na rocznicę ogłoszenia Królestwa Polskiego z woli Naczelnego Wodza Wojsku Polskiemu do śpiewu podany”. Alojzy nie napisał jej raczej z pobudek patriotycznych (przynajmniej nie chodzi tu o patriotyzm XIX-wieczny w dzisiejszym rozumieniu). Słowa refrenu kończyły się wykrzyknieniem:
Naszego Króla zachowaj nam, Panie!
Chodziło o króla Aleksandra I, który swoją osobą łączył za pośrednictwem unii personalnej Królestwo Polskie z Rosją. Ta wersja utworu nie została z oczywistych przyczyn zaakceptowana przez społeczeństwo.