Droga przez Dolinę Strążyska jest łatwa, przyjemna i niezbyt długa. Na końcu doliny znajduje się chałupa, a w środku coś reklamowane jako herbaciarnia, choć jest to raczej bar, gdzie podają liptona w szklance z arcorocu. Wygląda może nienadzwyczajnie, ale herbata z konfiturą z borówek jest jednak bardzo dobra.
Z Polany można pójść do Wodospadu Siklawica. Ja tam poszedłem i przy wodospadzie byłem zupełnie sam. Niesamowite uczucie. Z resztą w samej dolinie też tłumów nie było. Dodam tylko, że było tam wyjątkowo zimno, bo idzie się właściwie ciągle przez las.
Potem poszedłem drogą nad reglami, której początkowy fragment jest trudny (ostro pod górę). Nagrodą za to są Sarnie Skałki. Dalej poszedłem tą samą drogą, aż do „hotelu” na Kalatówkach. Tam serwują świetną kwaśnicę.
Miałem jeszcze trochę czasu, więc z Kuźnic poszedłem jeszcze do pustelni Albertynów.
Jedna odpowiedź do “Tatry – część druga: Dolina Strążyska”