Sezon ogórkowy w pełni, więc pisać mogę choćby o pogodzie.
A jest o czym. Wczoraj było odrobinę wietrznie – i tyle, ale nie specjalnie gorąco. W nocy zrobiłem sobie przeciąg w pokoju i dało się wytrzymać. Nad ranem zaczęły walić pioruny, ale zupełnie na sucho 🙂 Ciekawie zrobiło się chwilę przed 7 rano: wtedy runął deszcz i było to coś zupełnie niesamowitego – jakby ktoś odkręcił maksymalnie prysznic. Ulewa niesamowicie zacinała w okna, więc musiałem je zamknąć.
Pioruny waliły dalej, ale jak podniosłem roletę, to okazało się, że nie dość, że leje i nie dość, że burza, to jeszcze do tego spośród czarnych chmur wyziera słońce. Tak więc pogoda zupełnie zwariowała. Ma to swoje zalety, bo burze mają być dzisiaj w całej Polsce cały dzień. Więc może w Kaliszu limit został już wyczerpany i do końca dnia będzie spokój.
Ciekawą wiadomość usłyszałem przed chwilą w wiadomościach w radiowej Trójce. Poruszono kwestię płacenia kartami płatniczymi w sklepie i związanymi z tym limitami (np. „płacenie kartą od 15 zł” – dosyć częste, szczególnie w małych sklepach). UOKiK twierdzi, że nie narusza to praw konsumenta i moim zdaniem to prawda. Prawda jest taka, że jeżeli na każdej transakcji poniżej ok. 20 zł sklep po prostu sporo traci; dla dużych sieci to nie problem, ale dla mniejszych – już tak. Rzecznik (czy ktoś taki) Związku Banków Polskich stwierdził, że w tej sytuacji najlepszy jest bojkot takich sklepów. Co za idiotyzm! Zza tej wypowiedzi wyziera nic innego, jak pazerność banków, które masę forsy zarabiają na transakcjach kartami – dlatego też tak chętnie wciskają je swoim klientom przy każdej okazji. W pewnym sklepie sprzedawczyni powiedziała nam wprost, że nie ma terminala, bo wtedy musiałaby podnieść ceny. Oczywiście jest więc tak, że za te wygody, jak płacanie kartą, koniec końców i tak zapłaci konsument. Podobnie jest z małymi podwyżkami podatków (np. o 1 punkt procentowy). Teoretycznie podwyżka ceny towaru powinna być zupełnie niezauważalna, w praktyce jednak sprzedawcy lubią sobie „zaokrąglić”.
Kiedy sobie tak myślę, jaki ten świat jest beznadziejny 🙂 to przypomina mi się jednak jedna z nielicznych rzeczy, których nauczyłem się na półrocznym kursie ekonomii w pierwszym semestrze: że człowiek tak naprawdę kieruje się własnym szczęściem i dąży do optymalizacji, a przecież podwyżka cen towarów, to więcej szczęścia dla sprzedawców 😉 Kończę tym optymistycznym akcentem.