(1) Od dawna przeżywam maturę, no bo jak mam nie przeżywać (?). Niby już wiadomo, jak to będzie, choć niczego nie możemy być pewni, a to dzięki naszym władzom. Trudno się połapać w przepisach: na początku ogłoszono, że będzie można zdawać tylko 3 przedmioty, ale pomysł był tak idiotyczny, że nie chce mi się o tym pisać. Na szczęście, w lipcu „Gazeta Wyborcza” ogłosiła, że przepisy mają się zmienić – na korzyść abiturientów. Za nim te radosne nowiny trafiły do mych uszu, wysłałem list do CKE. Była to niesłychanie długa epistoła, utrzymana w najgrzeczniejszym tonie, na jaki było mnie stać. Niecały tydzień temu wróciłem z gór i okazało się, że odpowiedź już na mnie czeka. Było to tylko jedno, ale długie zdanie, w którym potwierdzono doniesienia „Wyborczej”. Kamień spadł mi z serca. Niestety nie odniesiono się do wszystkich kwestii, które poruszyłem.
(2) Dzisiaj w domu mieliśmy apokalipsę w wydaniu kieszonkowym, tzn. wymianę mebli. Krzątaliśmy się dookoła starych (by się ich pozbyć) i nowych (by je poustawiać i poustawiać w nich). Zajęło nam to niemal cały dzień. To, co było pod starymi szafami, z powodzeniem mogłoby konkurować z kurzem z grobowca Kazimierza Wielkiego. Brrreeee.