Wielkie zmiany

Po bli­sko ośmiu latach (od 2006 roku, a od 2009 jako blog) ist­nie­nia moja stro­na inter­ne­to­wa dzi­siaj doko­na­ła wie­ko­pom­nej migra­cji pod nowy adres. Od dzi­siaj nie będzie pod adre­sem wirapotoczka.boo.pl, ale pod adre­sem http://www.skrawczyk.boo.pl.

Sta­ra stro­na będzie stop­nio­wo wygaszana.

W naj­bliż­szej przy­szło­ści pomy­ślę tak­że nad zmia­ną jej wyglą­du na coś nowego.

Kalisz po stu latach

Każ­dy odwie­dza­ją­cy cen­trum Kali­sza, choć­by mimo­cho­dem, dowie się, że wła­śnie „obcho­dzo­na” jest set­na rocz­ni­ca zbu­rze­nia Kali­sza, któ­re mia­ło miej­sce w 1914 roku, na począt­ku I woj­ny świa­to­wej. W całym śród­mie­ściu wiszą olbrzy­mie pla­ka­ty poka­zu­ją­ce dane miej­sce po zbu­rze­niu (dobry pomysł). Pamię­tam, jak chy­ba w 2004 roku była podob­na akcja, ale wte­dy nie było wiel­kich pla­ka­tów, tyl­ko coś subtelniejszego.

Tego­rocz­na „cele­bra­cja” obcho­dzo­na jest pod hasłem „Kalisz feniks.…” czy coś takie­go. Strasz­nie mnie to dener­wu­je, ale mniej­sza z tym. Smut­na reflek­sja jest taka, że jak się patrzy na obec­ny stan kali­skiej sta­rów­ki, to docho­dzi się do wnio­sku, że może nasi przod­ko­wie popeł­ni­li błąd odbu­do­wu­jąc Kalisz. Może nale­ża­ło wszyst­ko zosta­wić (jak w Kostrzy­nie nad Odrą). Głów­ne uli­ce w cen­trum Kali­sza to obraz nędzy i roz­pa­czy; gołym okiem widać pogłę­bia­ją­cą się degren­go­la­dę nie­gdyś wspa­nia­łych miejsc. Przy­kro patrzeć, że Kalisz zamie­nia się w pro­win­cjo­nal­ne mia­stecz­ko, zawłasz­czo­ne przez cen­tra han­dlo­we. Widać to jak na dło­ni po wymie­ra­ją­cym na głów­nych uli­cach handlu.

O wszech­obec­nej kali­skiej brzy­do­cie moż­na by pisać i pisać. Ten pro­blem został zauwa­żo­ny przez kali­szan, ale trud­no cokol­wiek zro­bić – póki co nikt nie zdo­był się choć­by na to, by w jakiś spo­sób zatrzy­mać zale­wa­ją­ce mia­sto reklamy.

Pole­cam prze­czy­tać: „O gustach się nie dys­ku­tu­je

Dostawczaki parkują jak chcą
Dostaw­cza­ki par­ku­ją jak chcą
Remont ratusza.
Remont ratu­sza.
Obrzydliwe, prowincjonalne okna wystawowe, w teoretycznie "najbardziej reprezentatywnym miejscu w centrum miasta". Dawniej był tu dosyć elegancki zakład fotograficzny.
Obrzy­dli­we, zanie­dba­ne, pro­win­cjo­nal­ne okna wysta­wo­we, w teo­re­tycz­nie „naj­bar­dziej repre­zen­ta­tyw­nym miej­scu w cen­trum mia­sta”. Daw­niej był tu dosyć ele­ganc­ki zakład fotograficzny.
Kolejne tandetne szyldy
Kolej­ne tan­det­ne szyldy
Nasz piękny Rynek. W tle widać "Pomnik Niczego"
Nasz pięk­ny Rynek. W tle widać „Pomnik Niczego”
kalisz_4
Brak słów
Kaliski bruk w doskonały stanie
Kali­ski bruk w dosko­na­ły stanie

:)

CAM00632
Dro­ga

Sesja szyb­ko się zaczę­ła i szyb­ko skoń­czy­ła; dla mnie z wyjąt­ko­wo dobrym wyni­kiem, cho­ciaż popraw­kę z pew­ne­go dzia­do­stwa mia­łem. Pla­nów żad­nych waka­cyj­nych wła­ści­wie nie mam. Poza tym, że od przy­szłe­go tygo­dnia roz­po­czy­nam prak­ty­ki w sądzie, a potem będę musiał zro­bić „coś” z moją pra­cą magisterską 🙂

Ale może znaj­dę czas na zak­tu­ali­zo­wa­nie tej strony.

Ubój egzaminacyjny

W ponie­dzia­łek roz­po­czę­ła się, dla mnie już ósma, sesja egza­mi­na­cyj­na. Jestem już po czte­rech, a wła­ści­wie pię­ciu egza­mi­nach. Przede mną jesz­cze jeden. Bo nie­ste­ty – jeden musia­łem pisać dwa razy. Dodam, że był to egza­min nad­zwy­czaj­nie okrop­ny. Do tej pory myśla­łem, że pra­wo ochro­ny śro­do­wi­ska było naj­gor­szym egza­mi­nem, jaki zda­wa­łem (a zda­wa­łem dwa razy), ale oka­za­ło się, że teo­ria i filo­zo­fia pra­wa może być rów­nie paskud­na. Naj­gor­sze było w tym wszyst­kim to, że – jak mi się zda­wa­ło – już przy pierw­szym podej­ściu byłem bar­dzo dobrze przy­go­to­wa­ny. No ale mia­łem pecha.

Na kpi­nę zakra­wa fakt, że z ćwi­czeń z tego przed­mio­tu mia­łem piąt­kę. Tak więc w indek­sie obok jedyn­ki z egza­mi­nu, wid­nie­je piąt­ka z ćwi­czeń. Filo­zo­fia mnie nigdy zbyt­nio nie inte­re­so­wa­ła, ale ćwi­cze­nia prze­ko­na­ły mnie, że jed­nak może być bar­dzo cie­ka­wa. Nato­miast wykład i podwój­nie zda­wa­ny egza­min raczej we mnie tę cie­ka­wość zli­kwi­do­wa­ły. Nie tyl­ko we mnie, bo wykła­dow­ca przez pół­to­ra seme­stru mówił do pra­wie pustej sali (gdy­by mówił do pustej, to był­by to już przy­pa­dek do leczenia).

Teraz został mi jesz­cze jeden egza­min; muszę więc zmu­sić się do nauki. Poni­żej zamiesz­czam omó­wie­nie jed­ne­go z wyro­ków Euro­pej­skie­go Try­bu­na­łu Praw Czło­wie­ka, któ­ry przy­go­to­wa­łem na zali­cze­nie ćwi­czeń; zosta­ło ono pozy­tyw­nie zre­cen­zo­wa­ne. Wyrok doty­czył ubo­ju rytu­al­ne­go we Fran­cji. Miłej lektury.


Omówienie wyroku
Europejskiego Trybunału Praw Człowieka
w sprawie Cha’are Shalom Ve Tsedek przeciwko Francji
wydanego 27 czerwca 2000 roku

Stro­na skar­żą­ca: Sto­wa­rzy­sze­nie reli­gij­ne Cha’are Sha­lom Ve Tsedek
Sygna­tu­ra: 2741795

Dla reli­gij­nych żydów spra­wą wiel­kiej wagi jest prze­strze­ga­nie reguł doty­czą­cych żywie­nia (tzw. koszer­ność). Wyznaw­cy juda­izmu czer­pią nor­my postę­po­wa­nia doty­czą­ce­go żyw­no­ści z reli­gij­ne­go pra­wa żydow­skie­go, przede wszyst­kim z Tory. Zgod­nie z tymi regu­ła­mi, nie­któ­re zwie­rzę­ta uzna­wa­ne są za nie­czy­ste i z tego powo­du nie mogą być spo­ży­wa­ne. Ponad­to, cał­ko­wi­cie zabro­nio­ne jest spo­ży­wa­nie krwi, „bo we krwi jest życie, i nie będziesz spo­ży­wał życia razem z cia­łem.” (Pwt 12, 23) Nie­do­pusz­czal­ne jest jedze­nie mię­sa zwie­rząt, któ­re umar­ło z przy­czyn natu­ral­nych, zabi­te przez inne zwie­rzę albo było cho­re. Mię­so nie może być łączo­ne z inny­mi pro­duk­ta­mi pocho­dze­nia zwie­rzę­ce­go (mle­kiem, śmie­ta­ną, masłem). By zacho­wać koszer­ność mię­sa, koniecz­ne jest prze­strze­ga­nie odpo­wied­nich reguł doty­czą­cych ubo­ju zwierząt.

Ubój rytu­al­ny (sze­chi­ta) prze­pro­wa­dza­ny jest w nastę­pu­ją­cy spo­sób: zwie­rzę powin­no być pobło­go­sła­wio­ne, a następ­nie zarżnię­te jed­nym głę­bo­kim cię­ciem noża; potem powin­no być pozo­sta­wio­ne do wykrwa­wie­nia. Ubo­ju doko­nu­je odpo­wied­nio prze­szko­lo­ny rze­zak (szoj­chet). Gdy zwie­rzę się wykrwa­wi, prze­pro­wa­dza się jego bada­nie; jeśli nosi ono śla­dy jakiej­kol­wiek cho­ro­by, nie jest koszer­ne. Do cza­su sprze­da­ży, mię­so pozo­sta­je pod nad­zo­rem „inspek­to­ra koszer­no­ści”. Przy­zna­je on „potwier­dze­nie koszer­no­ści”, za któ­ry jest nakła­da­ny na kupu­ją­cych opła­ta, tzw. poda­tek rabi­nicz­ny (poda­tek ubojowy).

Jak w wie­lu pań­stwach, tak­że we Fran­cji ubój rytu­al­ny jest sprzecz­ny z zasa­da­mi huma­ni­tar­ne­go trak­to­wa­nia zwie­rząt (bo zwie­rzę powin­no wcze­śniej zostać ogłu­szo­ne); jed­nak­że, pod pew­ny­mi warun­ka­mi, ubój rytu­al­ny dla żydów i muzuł­ma­nów jest dopusz­czo­ny. Zgod­nie z fran­cu­ski­mi prze­pi­sa­mi, ubój rytu­al­ny może być doko­ny­wa­ny tyl­ko przez rze­za­ków cer­ty­fi­ko­wa­nych przez związ­ki wyzna­nio­we. Związ­ki, któ­re mogą rze­za­ków wyzna­czać, są wska­zy­wa­ne przez mini­stra rol­nic­twa na wnio­sek mini­stra spraw wewnętrznych.

We Fran­cji repre­zen­ta­tyw­nym związ­kiem wyznaw­ców juda­izmu jest Pary­ski Żydow­ski Kon­sy­storz, któ­re­go organ — Połą­czo­ny Komi­tet Rabi­nicz­ny — został upraw­nio­ny do wska­zy­wa­nia osób do prze­pro­wa­dza­nia ubo­ju rytu­al­ne­go. Pary­ski Kon­sy­storz jest odga­łę­zie­niem Cen­tral­ne­go Kon­sy­sto­rza, ist­nie­ją­ce­go od począt­ku XIX wie­ku, jako orga­ni­za­cji sku­pia­ją­cej gmi­ny żydow­skie.  Cen­tral­ny Kon­sy­storz sku­pia więk­szość wyznaw­ców juda­izmu we Fran­cji, poza wyznaw­ca­mi nur­tów bar­dziej libe­ral­nych, oraz wyznaw­ca­mi nur­tów ultra-orto­dok­syj­nych, któ­rzy uwa­ża­ją, że Tora powin­na być sto­so­wa­na dosłow­nie. Źró­dłem finan­so­wa­nia orga­ni­za­cji żydow­skich jest w więk­szo­ści poda­tek ubojowy.

Skar­żą­cy Cha’are Sha­lom Ve Tse­dek jest ultra-orto­dok­syj­nym reli­gij­nym sto­wa­rzy­sze­niem. Ma ono sze­ściu­set człon­ków i oko­ło czter­dzie­stu tysię­cy sym­pa­ty­ków, spo­śród któ­rych oko­ło dwu­dzie­stu pro­wa­dzi skle­py mię­sne, restau­ra­cje i skle­py z żyw­no­ścią głę­bo­ko mro­żo­ną w Pary­żu i oko­li­cach. Sto­wa­rzy­sze­nie nie dzia­ła pod egi­dą Kon­sy­sto­rza pary­skie­go, któ­re­go wyznaw­cy są dla nie­go zbyt libe­ral­ny w spra­wach reli­gij­nych. Człon­ko­wie skar­żą­ce­go sto­wa­rzy­sze­nia chcą prze­pro­wa­dzać ubój rytu­al­ny zgod­nie z naj­bar­dziej orto­dok­syj­ny­mi regu­ła­mi. Te regu­ły wywo­dzo­ne są z XVI-wiecz­ne­go dzie­ła „Nakry­ty stół”. Zgod­nie z tymi regu­ła­mi, mię­so koszer­ne, może pocho­dzić tyl­ko od zwie­rzę­cia, któ­re nie mia­ło choć­by naj­mniej­szej ozna­ki cho­ro­by, w szcze­gól­no­ści w płu­cach. Ozna­ką cho­ro­by mogą być włók­ni­ste roz­war­stwie­nia w płu­cach i opłuc­nej. Dla­te­go też wnętrz­no­ści zwie­rzę­cia powin­ny być pod­da­ne dogłęb­nym oglę­dzi­nom. Rze­za­cy wyzna­cze­ni przez Połą­czo­ny Komi­tet Rabi­nicz­ny nie prze­pro­wa­dza­ją tak dogłęb­nych oglę­dzin, gdyż ich zda­niem, nie są one potrzeb­ne dla zacho­wa­nia koszer­no­ści. Dla­te­go też człon­ko­wie i sym­pa­ty­cy skar­żą­ce­go sto­wa­rzy­sze­nia nie uzna­ją zaświad­czeń koszer­no­ści wyda­wa­nych przez inspek­to­rów koszer­no­ści dzia­ła­ją­cych z ramie­nia Cen­tral­ne­go Konsystorza.

Nie­prze­pro­wa­dza­nie dogłęb­nych badań przez upraw­nio­nych do doko­ny­wa­nia ubo­ju rytu­al­ne­go rze­za­ków sta­ło się kan­wą kon­flik­tu mię­dzy sto­wa­rzy­sze­niem a „uzna­nym” przez pań­stwo fran­cu­skie żydow­skim związ­kiem wyzna­nio­wym. Człon­ko­wie sto­wa­rzy­sze­nia sprze­da­wa­li mię­so we wła­snych skle­pach z wysta­wio­nym przez sie­bie „zaświad­cze­niem koszer­no­ści”; sto­wa­rzy­sze­niu zarzu­ca­no nie­zgod­ne z pra­wem wyda­wa­nie takie­go zaświad­cze­nia, więc spra­wa skoń­czy­ła się na dro­dze sądowej.

Zgod­nie z fran­cu­ski­mi prze­pi­sa­mi z 1987 roku, w sytu­acji, gdy na tere­nie depar­ta­men­tu (jed­nost­ka podzia­łu tery­to­rial­ne­go) nie dzia­ła uzna­ny przez admi­ni­stra­cję zwią­zek wyzna­nio­wy, rze­za­ków może wyzna­czyć pre­fekt. W tym roku sto­wa­rzy­sze­nie zło­ży­ło wnio­sek o zezwo­le­nie wyko­ny­wa­nia ubo­ju rytu­al­ne­go przez trzech rze­za­ków dzia­ła­ją­cych z ramie­nia sto­wa­rzy­sze­nia. Jed­nak­że wyda­no decy­zję odmow­ną argu­men­tu­jąc, że taka zgo­da nie może być wyda­na przez organ admi­ni­stra­cji, gdyż na tere­nie depar­ta­men­tu dzia­ła Połą­czo­ny Komi­tet Rabi­nicz­ny, wła­ści­wy do wyzna­cza­nia rze­za­ków. Decy­zja zosta­ła pod­trzy­ma­na przez sąd admi­ni­stra­cyj­ny w dwóch instan­cjach. Sądy uzna­ły, że Komi­tet, jako repre­zen­tant wyznaw­ców juda­izmu, ma kom­pe­ten­cję do wyzna­cza­nia osób upraw­nio­nych do prze­pro­wa­dza­nia ubo­ju rytu­al­ne­go. Zda­niem sądów nie ma zna­cze­nia, że sto­wa­rzy­sze­nie Cha’are Sha­lom Ve Tse­dek, choć tak­że sku­pia­ją­ce wyznaw­ców juda­izmu, z powo­dów reli­gij­nych nie uzna­je za koszer­ne mię­sa cer­ty­fi­ko­wa­ne­go przez inspek­to­rów dzia­ła­ją­cych z ramie­nia Cen­tral­ne­go Konsystorza.

Sto­wa­rzy­sze­nie Cha’are Sha­lom Ve Tse­dek w swo­jej skar­dze zarzu­ca usta­wo­daw­cy fran­cu­skie­mu zła­ma­nie art. 9 i 14 Euro­pej­skiej Kon­wen­cji o Ochro­nie Praw Czło­wie­ka i Pod­sta­wo­wych Wol­no­ści. Arty­kuł 9 doty­czy wol­no­ści wyzna­nia, myśli i sumie­nia, a arty­kuł 14 zaka­zu dys­kry­mi­na­cji. Mówiąc w uprosz­cze­niu, pogwał­ce­nie Kon­wen­cji pole­ga na tym, że jedy­ną żydow­ską orga­ni­za­cją upraw­nio­ną do wyzna­cza­nia rze­za­ków jest, sku­pia­ją­cy więk­szość wyznaw­ców juda­izmu, Cen­tral­ny Kon­sy­storz. Nie wzię­to przy tym pod uwa­gę ist­nie­nia pomniej­szych związ­ków wyzna­nio­wych, rów­nież żydow­skich, jak np. Cha’are Sha­lom Ve Tsedek.

W niniej­szej spra­wie poja­wia­ją się pro­ble­my doty­czą­ce filo­zo­fii pra­wa; w szcze­gól­no­ści doty­czą one rela­cji mię­dzy pra­wem pań­stwo­wym a pra­wem reli­gij­nym. Ście­ra­ją się tutaj dwa porząd­ki nor­ma­tyw­ne, z któ­rych każ­dy ma swo­je racje i swo­je uza­sad­nie­nie; jed­nak nie daje porów­nać się dóbr, któ­re chro­nią. O ile pań­stwo­wy porzą­dek praw­ny zmie­rza do ochro­ny dóbr waż­nych dla wszyst­kich oby­wa­te­li: rów­no­wa­gi spo­łecz­nej, ładu publicz­ne­go, bez­pie­czeń­stwa (w tym bez­pie­czeń­stwa żyw­no­ści) — bez wzglę­du na ich poglą­dy poli­tycz­ne i reli­gij­ne, o tyle reli­gij­ne nor­my postę­po­wa­nia kie­ru­ją się celem, któ­ry nie jest celem docze­snym; doty­czą bowiem sfe­ry ducho­wej życia człowieka.

Kwe­stie obec­no­ści reli­gii w życiu spo­łecz­nym pań­stwa, w sfe­rze publicz­nej, jej wpły­wu na pra­wo­daw­stwo — były od setek lat i nadal są przed­mio­tem spo­rów. Sto­su­nek pań­stwa do związ­ków wyzna­nio­wych regu­lo­wa­ny jest przez pra­wo wyzna­nio­we. W minio­nych wie­kach czę­sto reli­gie mia­ły prze­moż­ny wpływ na życie publicz­ne, żyły wręcz w sym­bio­zie z pań­stwem. Obec­nie, w kul­tu­rze euro­pej­skiej domi­nu­je pogląd, że reli­gia powin­na być oddzie­lo­na od pań­stwa w wie­lu aspek­tach, ale przede wszyst­kim w sfe­rze praw­nej. To zna­czy nor­my dyk­to­wa­ne naka­za­mi reli­gii nie powin­ny mieć wpły­wu na nor­my praw­ne sta­no­wio­ne przez pań­stwo. Roz­dział kościo­łów od pań­stwa w róż­nych kra­jach przy­bie­ra róż­ną postać: od tzw. „pozy­tyw­ne­go roz­dzia­łu”, w któ­rym pań­stwo co praw­da jest świec­kie, ale zauwa­ża pozy­tyw­ny wpływ reli­gii na życie spo­łecz­ne (np. Niem­cy) po rady­kal­ny laicyzm, odrzu­ca­ją­cy cał­ko­wi­cie reli­gię z życia pań­stwa (np. Fran­cja). Są wresz­cie pań­stwa, gdzie roz­dzia­łem kościo­ła od pań­stwa rzą­dzi hipo­kry­zja z jed­nej, jak i z dru­giej stro­ny — pań­stwo jest teo­re­tycz­nie laic­kie, kwe­stie reli­gij­ne z pozo­ru są dla pań­stwa obo­jęt­ne, w prak­ty­ce jed­nak te dwie sfe­ry wysu­wa­ją wzglę­dem sie­bie róż­ne roszczenia.

Pozo­sta­je jed­nak aktu­al­ne nadal fun­da­men­tal­ne pyta­nie o źró­dła norm praw­nych, a w szcze­gól­no­ści: czy nor­my reli­gij­ne są źró­dłem pra­wa? Cho­dzi więc o rela­cje mię­dzy „pra­wem”, któ­re­go źró­dłem jest wyzna­nie, a pra­wem powszech­nie obo­wią­zu­ją­cym, usta­no­wio­nym przez kom­pe­tent­ny organ w spe­cjal­nej procedurze.

Za poglą­dem, że nor­my reli­gij­ne powin­ny być punk­tem wyj­ścia dla nor­my pra­wa sta­no­wio­ne­go opo­wia­da­ją się nie­któ­re nur­ty natu­ra­li­zmu praw­ni­cze­go. Kla­sycz­ny wykład tej kon­cep­cji dla kul­tu­ry euro­pej­skiej przed­sta­wił św. Tomasz w Sum­mie teo­lo­gicz­nej. Według nie­go, pra­wo powszech­nie obo­wią­zu­ją­ce mie­ści się na kil­ku szcze­blach. Pierw­szy z nich, to pra­wo wiecz­ne (lex aeter­na), czy­li „zamysł bożej mądro­ści”; dalej jest pra­wo boskie (lex divi­na) regu­lu­ją­ce sto­sun­ki mię­dzy czło­wie­kiem a Bogiem; wystę­pu­je też pra­wo natu­ral­ne (lex natu­ra­lis) w pod­sta­wo­wy spo­sób nor­mu­ją­ce zacho­wa­nia ludzi; w koń­cu wresz­cie — pra­wo ludz­kie (lex huma­na), któ­re w osta­tecz­ny spo­sób ma zmu­sić czło­wie­ka do odpo­wied­nie­go postę­po­wa­nia na wypa­dek, gdy­by nor­my wyż­sze­go rzę­du oka­za­ły się nie­wy­star­cza­ją­ce. Oczy­wi­ście pra­wo ludz­kie, powin­no być cał­ko­wi­cie pod­po­rząd­ko­wa­ne pra­wu wiecz­ne­mu, boskie­mu i natu­ral­ne­mu — powin­no więc słu­żyć, wedle chrze­ści­jań­stwa, osią­gnię­ciu zbawienia.

Jasne jest jed­nak, że św. Tomasz badał rela­cje mię­dzy pra­wem ludz­kim (pań­stwo­wym) a nor­ma­mi pły­ną­cy­mi z chrze­ści­jań­stwa, a nie z juda­izmu. Chrze­ści­ja­nie, choć Torę, jako część Sta­re­go Testa­men­tu, trak­tu­ją jako świę­tą księ­gę, nie pró­bu­ją wszak jej naka­zów na co dzień dosłow­nie wypeł­niać. Ta zaś dla współ­cze­śnie żyją­cych żydów chcą­cych w spo­sób lite­ral­ny się do niej sto­so­wać cią­gle jest źró­dłem pod­sta­wo­wych norm co do tego, jak nale­ży postę­po­wać; w naj­drob­niej­szych spra­wach może regu­lo­wać ludz­kie życie, w tym kwe­stie zwią­za­ne z jedze­niem. Dla reli­gij­nych żydów jest to spra­wa wiel­kiej wagi, gdyż ich zda­niem, to zacho­wy­wa­nie naj­drob­niej­szych przy­ka­zań biblij­nych warun­ku­je ich pozy­cję w oczach Boga.

Pro­blem poja­wia się w sytu­acji, gdy pra­wo reli­gij­ne jest sprzecz­ne z sys­te­mem praw­nym obo­wią­zu­ją­cym w danym pań­stwie. Nor­my reli­gij­ne naka­zu­ją swo­im adre­sa­tom zacho­wy­wać się w okre­ślo­ny spo­sób, choć do tych pod­mio­tów adre­so­wa­ne są tak­że nor­my pra­wa sta­no­wio­ne­go, któ­re w tych samych oko­licz­no­ściach zaka­zu­ją im takie­go zacho­wa­nia. Nor­my reli­gij­ne naka­zu­ją wyznaw­com juda­izmu powie­sić zwie­rzę gło­wą do dołu i zarżnąć je jed­nym pocią­gnię­ciem noża, a następ­nie pozo­sta­wić do wykrwa­wie­nia, pod­czas gdy nor­my pra­wa usta­no­wio­ne­go przez organ pań­stwa naka­zu­ją trak­to­wać zwie­rzę­ta w spo­sób humanitarny.

Pra­wo­daw­ca usta­na­wia­jąc zasa­dę huma­ni­tar­ne­go trak­to­wa­nia zwie­rząt daje do zro­zu­mie­nia, że waż­ną dla nie­go war­to­ścią jest odpo­wied­nie odno­sze­nie się czło­wie­ka tak­że do innych istot żywych. Sta­no­wi w ten spo­sób gene­ral­ną zasa­dę, że tak­że zwie­rzę­tom, choć pozba­wio­nym rozu­mu, w tym moż­li­wo­ści prze­ży­wa­nia sta­nów inten­cjo­nal­nych,  nale­ży się z tych, czy innych przy­czyn sza­cu­nek. Ten sza­cu­nek ma się wyra­żać mię­dzy inny­mi w zobo­wią­za­niu do mini­ma­li­zo­wa­nia cier­pień zwie­rząt prze­zna­czo­nych do ubo­ju. Dla­te­go też — zasad­ni­czo ubój rytu­al­ny jest zaka­za­ny. Zwa­żyw­szy jed­nak na fakt, że oby­wa­te­la­mi Fran­cji są tak­że oso­by, któ­re z przy­czyn reli­gij­nych chcą doko­ny­wać ubo­ju w spo­sób w zasa­dzie sprzecz­ny z zasa­dą huma­ni­tar­ne­go trak­to­wa­nia zwie­rząt, usta­wo­daw­ca fran­cu­ski posta­no­wił uczy­nić dla nich wyjątek.

W sytu­acji, jak ta w oma­wia­nej spra­wie, pod­miot sta­no­wią­cy pra­wo sta­je przed dyle­ma­tem, ku któ­rym racjom się przy­chy­lić: tym, mówią­cym, że każ­dy oby­wa­tel w cywi­li­zo­wa­nym pań­stwie ma pra­wo do swo­bo­dy wyzna­wa­nia reli­gii i prze­strze­ga­nia jej wska­zań (o ile nie naru­sza to swo­bód innych) cza­sem nawet będą­cych dosyć dra­stycz­ny­mi — czy też tym, któ­rzy ponad wol­ność sumie­nia przed­kła­da­ją dobro innych istot żywych? Taki dyle­mat jest trud­ny do roz­strzy­gnię­cia, bo każ­da ze stron tego kon­flik­tu ma swo­je racje i dla tej stro­ny, zawsze jej racje będą naj­waż­niej­sze. Wszak doty­czą one kwe­stii zasad­ni­czych: wol­no­ści reli­gij­nej z jed­nej i wol­no­ści od cier­pie­nia — z dru­giej strony.

Ana­li­zo­wa­ny wyrok tej kwe­stii wła­ści­wie nie roz­strzy­ga. Trze­ba zauwa­żyć, że pra­wo­daw­ca we Fran­cji sta­rał się osią­gnąć kom­pro­mis. Ubój rytu­al­ny, jako naru­sza­ją­cy nakaz huma­ni­tar­ne­go trak­to­wa­nia zwie­rząt, jest we Fran­cji zaka­za­ny. Z jed­nym wyjąt­kiem dla żydow­skich i muzuł­mań­skich związ­ków wyzna­nio­wych. Wpro­wa­dzo­no obo­wią­zek, aby oso­by doko­nu­ją­ce ubo­ju rytu­al­ne­go wska­zy­wa­ne były przez związ­ki wyzna­nio­we — i to nie przez każ­de, ale przed orga­ni­za­cje reli­gij­ne uzna­ne przez pań­stwo i speł­nia­ją­ce okre­ślo­ne wyma­ga­nia. W ten spo­sób te związ­ki ponie­kąd wypeł­nia­ły zada­nia admi­ni­stra­cji publicz­nej, gdyż nada­wa­ły kom­pe­ten­cję okre­ślo­nym oso­bom do doko­ny­wa­nia ubo­ju według wska­zań reli­gii. Z pew­no­ścią mia­ło to zapo­biec nie­kon­tro­lo­wa­ne­mu przez niko­go ubo­jo­wi w nie­od­po­wied­nich warunkach.

Mini­ster rol­nic­twa odmó­wił sto­wa­rzy­sze­niu Cha’are Sha­lom Ve Tse­dek udzie­le­nia kom­pe­ten­cji do wska­zy­wa­nia rze­za­ków. Na pierw­szy rzut oka wyda­je się, że taka prak­ty­ka może być dys­kry­mi­nu­ją­ca, gdyż w pewien spo­sób ogra­ni­czy­ła człon­kom sto­wa­rzy­sze­nia reli­gij­ne­go moż­li­wość doko­ny­wa­nia ubo­ju według wła­snych zasad. Jed­nak­że admi­ni­stra­cja fran­cu­ska poda­ła trzy argu­men­ty za nie­na­da­niu sto­wa­rzy­sze­niu takiej kom­pe­ten­cji. Po pierw­sze, zda­niem orga­nów admi­ni­stra­cji dzia­łal­ność Cha’are Sha­lom Ve Tse­dek jest dzia­łal­no­ścią przede wszyst­kim komer­cyj­ną, a reli­gij­ną tyl­ko pośred­nio — gdyż jej głów­nym fak­tycz­nym zada­niem było dostar­cza­nie odpo­wied­nio koszer­ne­go mię­sa swo­im człon­kom (rzecz jasna, nie za dar­mo), a nie np. prze­wod­nic­two ducho­we. Po dru­gie, uzna­no że Cha’are Sha­lom Ve Tse­dek nie jest związ­kiem wystar­cza­ją­co repre­zen­ta­tyw­nym, gdyż sku­pia jedy­nie nie­wiel­ką mniej­szość żydów we Fran­cji. Po trze­cie, nie da się porów­nać sytu­acji fak­tycz­nej Cen­tral­ne­go Kon­sy­sto­rza i Cha’are Sha­lom Ve Tse­dek, gdyż pola ich dzia­łal­no­ści były inne — dla­te­go nie zacho­dzi tu dys­kry­mi­na­cja; zda­niem admi­ni­stra­cji przed­się­wzię­te środ­ki są pro­por­cjo­nal­ne do zamie­rzo­ne­go celu, gdyż skut­ki odmo­wy dla sto­wa­rzy­sze­nia doty­ka­ły, tyl­ko pośred­nio, nie­wiel­kiej licz­by człon­ków i sym­pa­ty­ków tego sto­wa­rzy­sze­nia. Dla­te­go, zda­niem peł­no­moc­ni­ka rzą­du fran­cu­skie­go, nie doszło tu do żad­nej dys­kry­mi­na­cji na tle religijnym.

Try­bu­nał zauwa­żył tak­że, że rze­za­cy dzia­ła­ją­cy z ramie­nia sto­wa­rzy­sze­nia skar­żą­ce­go mogli zwró­cić się do Połą­czo­ne­go Komi­te­tu Rabi­nicz­ne­go o zezwo­le­nie na prze­pro­wa­dza­nie ubo­ju rytu­al­ne­go, ale nie zro­bi­li tego z powo­du bra­ku poro­zu­mie­nia w kwe­stiach finan­so­wych. Stwier­dzo­no ponad­to, że zgod­nie z pra­wem we Fran­cji, zwią­zek ubie­ga­ją­cy się o nada­nie mu kom­pe­ten­cji do wska­zy­wa­nia rze­za­ków musi mieć przede wszyst­kim cha­rak­ter litur­gicz­ny; jego dzia­łal­ność nie może więc spro­wa­dzać się do dzia­łal­no­ści handlowej.

Try­bu­nał odda­lił skar­gę sto­wa­rzy­sze­nia Cha’are Sha­lom Ve Tse­dek stwier­dza­jąc, że usta­wo­daw­stwo fran­cu­skie nie naru­szy­ło pra­wa do swo­bo­dy wyzna­nia ani zasa­dy nie­dy­skry­mi­na­cji. Zauwa­żo­no, że usta­wo­daw­ca fran­cu­ski wpro­wa­dza­jąc nakaz huma­ni­tar­ne­go trak­to­wa­nia zwie­rząt wpro­wa­dził wystar­cza­ją­ce pole manew­ru dla orto­dok­syj­nych wyznaw­ców juda­izmu i isla­mu. Try­bu­nał uznał, że nakaz, aby tyl­ko uzna­ne związ­ki wyzna­nio­we wyzna­cza­ły oso­by upo­waż­nio­ne do ubo­ju rytu­al­ne­go, nie naru­sza swo­bo­dy wyzna­nia. Uzna­no, że Fran­cja wpro­wa­dza­jąc takie regu­la­cje mia­ła na wzglę­dzie zacho­wa­nie wyma­gań sani­tar­nych żyw­no­ści i dla­te­go nie­wska­za­ne jest aby ubój odby­wał się poza jakim­kol­wiek nad­zo­rem, w wąt­pli­wych warun­kach. Stwier­dzo­no tak­że, że nada­nie upraw­nie­nia do wyzna­cza­nia rze­za­ków naj­bar­dziej repre­zen­ta­tyw­nej orga­ni­za­cji żydow­skiej nie naru­sza wol­no­ści wyzna­nia żydom do niej nie­na­le­żą­cych. Zda­niem Try­bu­na­łu, róż­ni­ce w ubo­ju rytu­al­nym prze­pro­wa­dza­nym przez rze­za­ków „auto­ry­zo­wa­nych” i przez „nie­au­to­ry­zo­wa­nych” są nie­znacz­ne i spro­wa­dza­ją się jedy­nie do bada­nia orga­nów wewnętrz­nych zwie­rzę­cia. Try­bu­nał stwier­dził, że swo­bo­da wyzna­nia zosta­ła­by naru­szo­na, gdy­by zakaz ubo­ju rytu­al­ne­go cał­ko­wi­cie unie­moż­li­wił ultra-orto­dok­syj­nym człon­kom Cha’are Sha­lom Ve Tse­dek zaopa­try­wa­nie się w mię­so speł­nia­ją­ce ich wyma­ga­nia. Zauwa­żo­no jed­nak, że człon­ko­wie sto­wa­rzy­sze­nia sprze­da­wa­li w swo­ich skle­pach mię­so mro­żo­ne, speł­nia­ją­ce ich wyma­ga­nia co do koszer­no­ści, spro­wa­dzo­ne z Belgii.

Do uza­sad­nie­nia wyro­ku nie­któ­rzy sędzio­wie zgło­si­li zda­nie odręb­ne. Nie zgo­dzi­li się oni przede wszyst­kim z ostat­nim przy­to­czo­nym argu­men­tem, tj. moż­li­wo­ścią pozy­ska­nia koszer­ne­go mię­sa w inny spo­sób, niż poprzez prze­pro­wa­dza­ny przez sie­bie ubój rytu­al­ny. Ich zda­niem, koniecz­ność spro­wa­dza­nia z zagra­ni­cy mię­sa mro­żo­ne­go, może być naru­sze­niem pra­wa do swo­bo­dy wyzna­nia. Uzna­li oni ponad­to, że dzia­ła­nia usta­wo­daw­cy nie były proporcjonalne.

W swo­im wyro­ku Try­bu­nał nie ana­li­zo­wał samej sytu­acji zwie­rząt, co prze­cież w ubo­ju rytu­al­nym jest kwe­stią naj­bar­dziej kon­tro­wer­syj­ną. Zauwa­żo­no jed­nak, że fran­cu­ski pra­wo­daw­ca sta­rał się wywa­żyć „inte­re­sy” zwie­rząt z pra­wem ultra-orto­dok­syj­nych wyznaw­ców juda­izmu do swo­bod­ne­go prak­ty­ko­wa­nia reli­gii. W dzi­siej­szych cza­sach trud­no unik­nąć star­cia mię­dzy nor­ma­mi uzna­wa­ny­mi za osią­gnię­cia cywi­li­za­cyj­ne a czę­sto tra­dy­cyj­ny­mi zasa­da­mi pły­ną­cy­mi z innych sys­te­mów nor­ma­tyw­nych. Wyda­je się, że pró­ba pogo­dze­nia tych dwóch, sprzecz­nych ze sobą regu­la­cji, nie jest moż­li­wa w taki spo­sób, aby wszyst­kie stro­ny były zado­wo­lo­ne. Moż­na jed­nak szu­kać kom­pro­mi­su, co zda­niem Euro­pej­skie­go Try­bu­na­łu Praw Czło­wie­ka, we Fran­cji osią­gnię­to w zgo­dzie z pra­wa­mi człowieka.

Komunikat

Ogła­szam, że moja stro­na inter­ne­to­wa nie­dłu­go prze­nie­sie się pod nowy adres. Noszę się z tym zamia­rem już od dłuż­sze­go cza­su. Dodat­ko­wo, otrzy­ma nowy wygląd.

Pozdra­wiam!

Walka z terroryzmem w wydaniu amerykańskim

Dzi­siaj nie będzie weso­ło, dzi­siaj nie będzie o pogo­dzie. Dzi­siaj będzie o poważ­nych sprawach!

Jakiś mie­siąc temu na moim wspa­nia­łym Wydzia­le zor­ga­ni­zo­wa­no nam nader cie­ka­we spo­tka­nie. Pre­le­gen­ta­mi było dwóch adwo­ka­tów ze Sta­nów Zjed­no­czo­nych: Che­ryl Bor­mann i Micha­el Schwartz. C. Bor­mann jest wykła­dow­cą i adwo­ka­tem z Chi­ca­go. Spe­cja­li­zu­je się w spra­wach prze­stęp­ców oskar­żo­nych o prze­stęp­stwa zagro­żo­ne karą śmier­ci. Z kolei M. Schwartz (znacz­nie młod­szy) jest kimś w rodza­ju adwo­ka­ta woj­sko­we­go (mili­ta­ry defen­ce attor­ney), tzn. zawo­do­wo zaj­mu­je się obro­ną żoł­nie­rzy ame­ry­kań­skich oskar­żo­nych o popeł­nie­nie jakie­goś przestępstwa.

Jed­nak­że razem zaj­mu­ją się spra­wą wyjąt­ko­wo wyso­kie­go kali­bru: bro­nią bowiem czło­wie­ka oskar­żo­ne­go o współ­udział w zama­chu na World Tra­de Cen­ter. Przy czym mówie­nie, że jest on oskar­żo­ny jest lek­kim nad­uży­ciem, bo wła­ści­wie nie wia­do­mo, kim on jest, według jakiej pro­ce­du­ry nale­ży z nim postę­po­wać i tak dalej.

Nie pamię­tam nazwi­ska tego czło­wie­ka, ale zapa­mię­ta­łem, że wycho­wał się w Ara­bii Sau­dyj­skiej, w bar­dzo reli­gij­nej rodzi­nie muzuł­mań­skiej. Jego „wkład” w zamach pole­gał na tym, że szko­lił przy­szłych pilo­tów-samo­bój­ców. Wyni­ka z tego, że swój czyn popeł­nił gdzieś na Bli­skim Wscho­dzie i wła­ści­wie to nie wia­do­mo, o co go oskar­żyć i czy w ogó­le popeł­nił prze­stęp­stwo – a jeśli tak, to czy Ame­ry­ka­nie mają pra­wo go ści­gać. Jed­nak­że admi­ni­stra­cja ame­ry­kań­skie (w szcze­gól­no­ści w cza­sach rzą­dów Busha) nie zawra­ca­ła sobie gło­wy taki­mi pytaniami.

Dla Ame­ry­ki wystar­czy, że ktoś sta­nie się jej wro­giem. I to wystar­czy do wsz­czę­cia „postę­po­wa­nia”. To sło­wo celo­wo ubra­łem w cudzy­słów, bo trud­no to nazwać jakim­kol­wiek postę­po­wa­niem, a już na pew­no nie jest to postę­po­wa­nie kar­ne zna­ne w cywi­li­zo­wa­nym świe­cie. Nie chcę tutaj bro­nić czło­wie­ka, któ­ry być może jest ter­ro­ry­stą (a być może nie) – nie wia­do­mo tak napraw­dę do koń­ca, jaki był jego wkład. Jed­nak­że gołym okiem widać, że jeże­li ktoś jest prze­trzy­my­wa­ny przez ponad dzie­sięć lat w wię­zie­niu bez żad­nej pod­sta­wy praw­nej (albo ta pod­sta­wa jest bar­dzo wątła i/lub nie­zgod­na z Kon­sty­tu­cją), w dodat­ku pod­da­wa­ny tor­tu­rom – to chy­ba coś tu nie gra. Czy w tej sytu­acji USA to nadal demo­kra­tycz­ne pań­stwo prawa?

Ame­ry­kań­scy kazu­isty­cy [kazu­isty­ka to taka „nauka”, jak pisał Roidi­nis, zaj­mu­ją­ca się udo­wad­nia­niem, że bia­łe jest czar­ne, a bóbr to ryba] na usłu­gach rzą­du USA twier­dzą, że ter­ro­ry­ści są prze­trzy­my­wa­ni na Kubie (Guan­ta­na­mo), więc Kon­sty­tu­cja USA nie znaj­du­je tam zasto­so­wa­nia. Aha, czy­li moż­na tam kogoś bez­praw­nie uwię­zić i tor­tu­ro­wać. Pięk­ne wyja­śnie­nie. Zapo­mnie­li tyl­ko o tym, że obszar Guan­ta­na­mo jest w rze­czy­wi­sto­ści cał­ko­wi­cie wyłą­czo­ny spod kubań­skiej jurys­dyk­cji; w cało­ści znaj­du­je się we władz­twie USA, gdzie znaj­du­je się ame­ry­kań­skie wię­zie­nie i baza woj­sko­wa. I, jak mam rozu­mieć, jeże­li oby­wa­tel ame­ry­kań­ski popeł­nia zbrod­nię prze­ciw­ko pra­wom czło­wie­ka, poza tery­to­rium Ame­ry­ki, to nie popeł­nia żad­ne­go czy­nu zabro­nio­ne­go? Jak widać, rząd USA kie­ru­je się tu, deli­kat­nie mówiąc, schizofrenią.

Ja oso­bi­ście ser­ce dla praw czło­wie­ka stra­ci­łem już daw­no (po wykła­dach z pra­wa kon­sty­tu­cyj­ne­go na II roku) i prze­sta­ły mnie one inte­re­so­wać, choć daw­niej bra­łem nawet udział w olim­pia­dzie na temat praw czło­wie­ka. Dosze­dłem bowiem do wnio­sku, że te nasze pro­ble­my, w sty­lu pra­wo do abor­cji, choć są pro­ble­ma­mi z zakre­su praw czło­wie­ka, są dopraw­dy śmiesz­ne w porów­na­niu z sytu­acją milio­nów  ludzi żyją­cych w pań­stwach tota­li­tar­nych, gdzie cywi­li­zo­wa­ny świat nie ma narzę­dzi (albo woli), by jakoś im pomóc (por. Bir­ma, Wiet­nam, Korea Pół­noc­na). Dla­te­go też nasze kon­fe­ren­cje, wykła­dy, mono­gra­fie są tyl­ko pustym, bez­war­to­ścio­wym glę­dze­niem, któ­re w żaden spo­sób nie może zna­leźć zasto­so­wa­nia w praktyce.

A tu nagle się oka­zu­je, że pań­stwo „arcy­de­mo­kra­tycz­ne” urzą­dza taką szop­kę i to na oczach całej zachod­niej cywi­li­za­cji, któ­ra nie jest w sta­nie wła­ści­wie nic zro­bić, by to powstrzy­mać. Ame­ry­ka­nie w swo­im pości­gu za ter­ro­ry­sta­mi są już w takim miej­scu, że nie odróż­nia­ją rze­czy­wi­sto­ści od uro­jeń. I – co wię­cej – nie trze­ba być żad­nym oskar­żo­nym (bo żeby kogoś oskar­żyć trze­ba mieć pod­sta­wę praw­ną), wystar­czy być wro­giem Sta­nów Zjednoczonych.

C. Bor­mann zwró­ci­ła uwa­gę, że prze­cież w podob­nych sytu­acjach nikt nigdy nie był pocią­gnię­ty do odpo­wie­dzial­no­ści. Nie ści­ga­no spraw­ców ata­ku na Pearl Har­bo­ur (a prze­cież tych pilo­tów też ktoś musiał szko­lić), za zrzu­ce­nie bomb ato­mo­wych też nikt nigdy nie odpo­wie­dział. W imię rze­ko­me­go bez­pie­czeń­stwa Sta­ny Zjed­no­czo­ne już nie tyl­ko inwi­gi­lu­ją cały świat; są tak­że goto­we pory­wać i tor­tu­ro­wać ludzi.

Wyglą­da na to, że adwo­ka­tów cze­ka trud­ne zada­nie. Tym bar­dziej, że dotych­cza­so­we „pro­ce­sy” nie toczy­ły się przed sąda­mi, ale przed spe­cjal­ny­mi woj­sko­wy­mi komi­sja­mi, któ­re z nie­za­wi­sło­ścią mia­ły nie­wie­le wspól­ne­go. Roz­mo­wy adwo­ka­tów z klien­tem były, jak się oka­za­ło, pod­słu­chi­wa­ne. No i w dodat­ku mają przed sobą gawiedź żąd­ną sen­sa­cji, któ­ra nie rozu­mie zagro­żeń dla pra­wo­rząd­no­ści, jakie ujaw­ni­ły się w tej spra­wie – i któ­ra jest prze­ciw­ko nim.

Matka Joanna od Aniołów”

Chy­ba jakoś w listo­pa­dzie pisa­łem o fil­mie „Ida”, któ­ry pole­ca­łem. W nie­któ­rych recen­zjach moż­na było prze­czy­tać, że „Ida” była podob­na do innej pol­skiej pro­duk­cji – „Mat­ki Joan­ny od Anio­łów”. Ten film został nakrę­co­ny w 1961 na pod­sta­wie opo­wia­da­nia (cho­ciaż bar­dzo dłu­gie­go) Jaro­sła­wa Iwasz­kie­wi­cza. Opo­wia­da­nie prze­czy­ta­łem mniej wię­cej rok temu, a teraz, korzy­sta­jąc z ferii, obej­rza­łem ekra­ni­za­cję (jest dostęp­na na YouTu­be).

Dzie­ło Iwasz­kie­wi­cza jest świet­ne i na pew­no spodo­ba się każ­de­mu, kto lubi mrocz­ne kli­ma­ty utrzy­ma­ne w duchu Ojca Natan­ka. W liceum zosta­łem zmu­szo­ny do czy­ta­nia „Panien z wil­ka”, nad któ­ry­mi myśla­łem, że ducha wyzio­nę, tak więc „Mat­ka” zasko­czy­ła mnie bar­dzo pozy­tyw­nie, bo choć to opo­wia­da­nie jest obję­to­ści małej powie­ści, moż­na je spo­koj­nie prze­czy­tać w parę godzin. Szko­da cza­su na opi­sy­wa­nie, o czym jest, bo to spra­wa dosyć pro­sta, a może i bar­dziej zło­żo­na, a kto chce – to prze­czy­ta lub obej­rzy film.

Matka Joanna od Aniołów i jej szatańska joga - kadr z filmu "Matka Joanna od Aniołów"
Mat­ka Joan­na od Anio­łów i jej sza­tań­ska joga – kadr z fil­mu „Mat­ka Joan­na od Aniołów”

Film war­to obej­rzeć nie tyl­ko ze wzglę­du na fabu­łę, ale przede wszyst­kim z uwa­gi na fan­ta­stycz­ny spo­sób sfil­mo­wa­nia, świet­ne kostiu­my, rewe­la­cyj­ną sce­no­gra­fię, asce­tycz­ne ple­ne­ry. Praw­dzi­wa magia kina. Do tego docho­dzi genial­na gra aktor­ska. Kto obej­rzy ten film i „Idę” z pew­no­ścią sam zauwa­ży wie­le podo­bień­stwa. A „Mat­ka Joan­na” jest uwa­ża­na za jeden z naj­wy­bit­niej­szych filmów.

Wstrętna temperatura

Zima w tym roku zupeł­nie nam nie wyszła. Pogo­da jest wstręt­na, rzecz by moż­na – odra­ża­ją­ca. Zimą powin­na być zima. Co naj­wy­żej zero stop­ni, wiatr, nie­bo zasnu­te cięż­ki­mi, sza­ry­mi chmu­ra­mi. Zamiast tego mamy to ohyd­ne słoń­ce, któ­re świe­ci nie­ustan­nie. Do ofi­cjal­ne­go roz­po­czę­cia wio­sny jesz­cze dobrych kil­ka tygo­dni, a tym­cza­sem wio­snę, to my mamy już od dwóch, czy trzech tygo­dni. Co za bez­czel­ność. A potem tem­pe­ra­tu­ra spad­nie do kil­ku stop­ni i wszy­scy będą stę­kać, że zimno.

Z tego wszyst­kie­go muszę dodać sta­re zdję­cie, sprzed roku, żeby cho­ciaż tro­chę nas zmroziło.

Łąka zimą
Łąka zimą

Nagroda

Jaz­zu raczej nie słu­cham, ale tego wyda­rze­nia nie spo­sób zigno­ro­wać. Ostat­nio pły­ta „Night in Cali­sia” otrzy­ma­ła nagro­dę Gram­my (czy­li takie­go muzycz­ne­go Osca­ra) dla naj­lep­szej pły­ty jaz­zo­wej nagra­nej wraz z dużym zespo­łem. Pew­nie bym o tym nor­mal­nie się nie roz­pi­sy­wał, gdy­by nie to, że tym dużym zespo­łem była Fil­har­mo­nia Kali­ska. W ostat­niej „Poli­ty­ce” prze­czy­ta­łem, że kom­po­zy­cja zosta­ła napi­sa­na na zamó­wie­nie Ada­ma Kloc­ka, dyrek­to­ra Fil­har­mo­nii w Kali­szu. Utwier­dza mnie to w prze­ko­na­niu, że kali­ska orkie­stra jest na świa­to­wym poziomie 🙂

Pły­ty moż­na posłu­chać w spotify.