Rok temu, będąc w Zawoi, pewnego dnia postanowiłem pojechać na Słowację, dosłownie na jeden dzień, aby zobaczyć Zamek Orawski. Nigdy wcześniej na Słowacji na byłem, może tylko przejazdem w drodze do Budapesztu (w 2012). Wtedy zaświtała mi myśl, że skoro na Słowacji jest tyle gór (z Tatrami na czele), to może trzeba właśnie tam udać się na górską wędrówkę.
Ten plan zrealizowałem w tym roku – konkretnie postanowiłem udać się w góry Małej Fatry, ponieważ to te góry widziałem rok temu będąc w Rużomberku i okolicach. Za bazę obrałem miejscowość Terchova, która jest centrum turystycznym Małej Fatry. Niestety spędziłem tam tylko 2 pełne dni, bo przyjechałem na próbę.
Mała Fatra to teoretycznie pasmo górskie niższe od Beskidu Wysokiego (Żywieckiego), ponieważ najwyższa góra – Wielki Krywań – jest odrobinę niższa od najwyższej góry Beskidu – Babiej Góry. Jednak krajobraz i ukształtowanie terenu wygląda tu zdecydowanie inaczej. Przede wszystkim w BW jest wiele długich pasm górskich i masywów (np. Pasmo Policy, Pasmo Jałowieckie, Masyw Babiej Góry). W Małej Fatrze rzut oka na mapę pozwala ustalić, że tu jest trochę inaczej, ponieważ jest wiele szczytów koło siebie, tzn. wiele osobnych gór. Poza tym, moim zdaniem, Mała Fatra jest trudniejsza, bo są bardzo duże przewyższenia – nawet, jeżeli góry nie są aż tak wysokie, to i tak ma się wrażenie, że ciągle jest pod górę.
Doświadczyłem tego za każdym razem. Pierwszego dnia podjechałem do osady Vatra (jest to jeden z tamtejszych „kurortów” i początek szlaków turystycznych); wszedłem na południowy groń, a potem szczytem gór do schroniska i w końcu do górnej stacji kolejki gondolowej. Wejście było wyjątkowo strome – wchodzenie było naprawdę męczące; i to pomimo tego, że nie szedłem po jakiś skałach, tylko po prostu w górę hali.
Odniosłem wrażenie, że góry są tu bardziej skomercjalizowane. Jest za to na pewno po części odpowiedzialna kolejka gondolowa; chociaż jest to droga przyjemność, to umożliwia szybki wjazd niemalże na szczyt tłumom „turystów”.
Drugiego dnia poszedłem do „Janosikowich dierów”, czyli „Janosikowych dziur” – trochę się tu czułem jak w dolinach w jurze krakowsko-częstochowskiej, chociaż niewątpliwie wąwozy w Małej Fatrze są bardziej widowiskowe. Jest to ciekawy szlak, chociaż niestety też bardzo popularny; idzie się po kładkach, schodach, drabinach, klamrach wbitych w skały.
Niewątpliwie jeszcze w te góry wrócę, w szczególności, że nie jest to daleko od granicy.
Jedna odpowiedź do “Mała Fatra”