Jeszcze jesienią, gdy poprzednim razem odwiedzałem nadwarciańskie okolice, postanowiłem, że warto byłoby pojechać do Puszczy Pyzdrskiej na wiosnę – przede wszystkim dlatego, że jednak o tej porze roku dzień jest znacznie dłuższy, nie trzeba się więc spieszyć i można więcej zobaczyć. Natomiast pogoda w marcu nie odbiega znacząco od tej, jaka jest w listopadzie, no może poza tym, że czuć jednak już trochę wiosnę.
Wędrując po Puszczy Pyzdrskiej jakoś zawsze ciągnie mnie na jej północny skraj; może dlatego, że są to okolice Pyzdr, czyli uroczego miasteczka, od którego ten region ma w ogóle swoją nazwę (chociaż tym razem w samych Pyzdrach nie byłem). W Puszczy widziałem do tej pory może jakieś 10% tego, co mnie interesuje. Ale tym razem postanowiłem także pojechać bardziej w kierunku jej centrum, o czym za chwilę.
Po raz kolejny pojechałem zobaczyć ujście Prosny do Warty. Jadąc z Kalisza do Pyzdr tak naprawdę cały czas jedzie się wzdłuż Prosny; z drogi widać rozciągającą się jej dolinę. Ujście Prosny intrygująco wygląda na mapie, ale bardzo ciekawe jest także w terenie. Prosna w Kaliszu zupełnie nie przypomina tej rzeki, która płynie wartkim strumieniem przez Wielkopolskę. W Kaliszu Prosna jest szeroka, płytka i leniwa. Ale poza miastem jest stosunkowo wąska, głęboka, pełna meandrów, ma bardzo wartki nurt i – podejrzewam – że jest także niebezpieczna. Wpada do Warty pod Pyzdrami, do ujścia bardzo łatwo dotrzeć. To dosyć niesamowity widok, jak wśród łąk i pól łączą się ze sobą dwie dosyć duże rzeki; rzecz jasna Warta jest o wiele potężniejsza. Co ciekawe: Warta w Poznaniu jest wąska i uregulowana. Natomiast w okolicach Pyzdr to naprawdę wielka i szeroka rzeka.
Potem pojechałem do Nadwarciańskiej Parku Krajobrazowego, tzn. do miejsca, które bardzo lubię, a którego nie udało mi się odwiedzić jesienią.
Poprzednim razem oglądałem wydmy śródlądowe po drugiej stronie Warty, w okolicach Pietrzykowa. Jednak odkryłem wtedy, że takie wydmy są również w okolicach Wrąbczynka, czyli po tej samej stronie Warty, co ujście Prosny – czyli tam, gdzie znajduje się Nadwarciański Park Krajobrazowy. Postanowiłem tym razem udać się w te okolice. Same wydmy nie są zbyt okazałe – faktycznie, są to łachy jasnego piasku, pośród łąk, na stokach pól schodzących do doliny Warty. Jednak znacznie ciekawsza jest dalsza część, czyli łąki i rozlewiska pomiędzy Wrąbczynkiem a Lądem. W tych okolicach zrobiłem sobie udaną wędrówkę, idąc częściowo szlakiem turystycznym, częściowo drogą św. Jakuba, a częściowo po prostu ścieżkami wśród pól.
Po krótkiej wizycie w Zagórowie udałem się w głąb Puszczy Pyzdrskiej, tzn. do Orliny Dużej. O na wpół opuszczonych osadach położonych pośród lasów Puszczy Pyzdrskiej czytałem już kilka lat temu; jednak dotrzeć do nich nie jest tak prosto. Przede wszystkim trudno się zdecydować, gdzie konkretnie pojechać, co ciekawego można zobaczyć. Najlepiej byłoby zwiedzać Puszczę na rowerze, ale niestety pogoda na to nie pozwala, a poza tym nie jestem w stanie zabrać roweru na taką odległość. O Orlinie Dużej przeczytałem już ze 3 lata temu na innej stronie internetowej. Już 2 lata temu próbowałem tam dotrzeć, ale niestety mi się nie udało, bo miałem za mało czasu.
Tym razem czasu miałem więcej, bo przede wszystkim pojechałem wiosną, a więc, gdy do wieczora jest jasno. Można dojechać z samego Zagórowa do Orliny drogą przez las i w sumie nie jest to daleko (to normalna oficjalna droga, tyle że gruntowa – mam nadzieję, że nie przyjdzie komuś do głowy jej wyasfaltować, bo droga na wsi=dewastacja terenu). Widziałem majaczące w oddali rozpadające się chałupy, ale są to tylko obiekty pojedyncze. To nie jest tak, że jest cała opuszczona wieś. Wręcz przeciwnie, odniosłem wrażenie, że życie do niej powraca. Udało mi się odnaleźć zabytkowy cmentarz protestancki, ale nie było to takie proste. Trzeba wiedzieć, gdzie on się znajduje. Teoretycznie w lesie, ale ten las właśnie został wycięty. Jednak, gdyby nie drogowskaz, chyba nie udałoby mi się go odnaleźć.
Warto się wybrać w te okolice, zanim zostaną bardziej zdegradowane.