Zbliża się babie lato, które jest wyjątkowo sympatyczne. Poranki są zimne i mgliste, ale wciąż jest doskonała pogoda do jazdy na rowerze. Tak jak wczoraj (25 km) czy dzisiaj (30 km).
Dawna droga
Od czasu jak powróciłem z mojego wyjazdu wakacyjnego, nie pojechałem na żadną większą rowerową wycieczkę. Dzisiaj więc nadrobiłem 20 km. Jechałem trasą, której dawno nie odwiedzałem, czyli przez Żydów i Borek.
Dodam też, że zbliża się koniec wakacji. W sumie jeszcze dwa tygodnie. W te wakacje zacząłem pisać swoją pracę magisterską. Choć plan mam zatwierdzony, nie wiem, na ile robię to dobrze. W dodatku wymyśliłem sobie badania, które muszę teraz przeprowadzić 🙁 …
Jakoś szczególnie podoba mi się to prześwietlone zdjęcie.
Wielka wyprawa – Tallin i Ryga
W tym roku w wakacje wybrałem się do Estonii i na Łotwę. Tradycyjnie odwiedziłem stolice: Tallin (est. Tallinn) i Rygę (łot. Riga).
Długo nie mogłem się zdecydować, gdzie chcę wyjechać i wiele wariantów brałem pod uwagę. Chciałem jechać gdzieś w miarę blisko, by podróż nie była zbyt droga i zbyt długa. Z drugiej strony – u 4 z 7 sąsiadów Polski już byłem (pozostały mi Słowacja, Białoruś i Rosja). Myślałem o tym, czy nie wybrać się ponownie do Czech i Węgier, ale jednak zwyciężył inny wariant. Jedną z przyczyn wyboru Rygi był film, który obejrzałem w internecie. A skoro miałem tłuc się już taki kawał – to trzeba było od razu zobaczyć ze dwa miejsca, więc pojechałem jeszcze do Tallina.
Dla ścisłości dodam, że najpierw dwa pełne dni spędziłem w Tallinie, potem dwa w Rydze, a wracając – jeszcze na jeden dzień wskoczyłem do Białegostoku. W podróży byłem więc blisko 10 dni.
Tallin
Tallin jest stolicą Estonii. Estonia ma nieco ponad 1 mln 300 tys. mieszkańców, a stolica też wielka nie jest, ok. 430 tys. Pod tym względem podobna jest trochę do Wilna. Estonia nie jest raczej popularnym kierunkiem turystycznym w Polsce, chociaż jest całkiem ciekawa. No i nie jest zbyt daleko. Autobusem z Warszawy jedzie się 16 – 17 godzin. Pewnie najlepiej jechać tam samochodem. Drogi nie są lepsze niż w Polsce, a estońska autostrada nie jest podobna do dróg znanych u nas, ale ruch jest też znacznie mniejszy. Podobnie jest na Łotwie. Choć do tamtejszego stylu jazdy z pewnością trzeba się trochę przyzwyczaić, bo drogi są wąskie i powszechna jest jazda po poboczu.
W stolicy Estonii mieszkałem w dosyć nieciekawym schronisku młodzieżowym. Jego podstawowymi wadami były dwie kwestie: znajdował się na starówce, więc trudno mi było wyjść gdzieś poza ścisłe centrum, bo po prostu nie wiedziałem gdzie pójść (i zobaczyć trochę „normalnej” Estonii), a po drugie – nieustający hałas (tzn. w nocy). Niestety starówki są tam dosyć „żywe”, co sprowadza się do obecności całego mnóstwa knajp, z których dochodzi nieustanny hałas. Żyć tam raczej nie sposób. Poza tym hostel był wyjątkowo obskurny.
Z drugiej jednak strony – miałem blisko do wszystkich najważniejszych atrakcji, co jest istotne, bo komunikacja miejska nie jest tam aż tak dobrze rozwinięta (i jest droga).
Tallińskie stare miasto składa się z dwóch części. Pierwsza, to wzgórze Toompea, pamiątka najstarszego osadnictwa w tym miejscu. Tam właśnie w głębokim średniowieczu powstała pierwsza osada estońska, jednak począwszy od XII wieku historia Estonii to historia ośmiuset lat okupacji duńskiej, szwedzkiej, rosyjskiej i w końcu radzieckiej. Ze wzgórza rozciąga się piękny krajobraz na resztę miasta i Morze Bałtyckie, które można podziwiać dzięki kilku tarasom widokowym, które są tam zlokalizowane. Na tym wzgórzu znajdują się najważniejsze estońskie instytucje, między innymi parlament i katedra.
U stóp wzgórza znajduje się Dolne Miasto. Jego centralnym miejscem jest Plac Ratuszowy. Nie ma tam rynku, nie sposób też doszukać się jakiejś logiki w rozplanowaniu ulic. Atrakcji turystycznych tam nie brakuje.
Tym, co jest naprawdę niezwykłe w Tallinie, są doskonale zachowane średniowieczne mury miejskie. Niegdyś oplatały one spory obszar dawnego miasta, dzisiaj można podziwiać znaczne ich fragmenty, wraz z wieloma basztami. Warte odwiedzenia są także tunele pod częściowo wybudowanymi bastionami.
Ryga
Po dwóch dniach spędzonych w Tallinie udałem się do Rygi (było to w sobotę). Podróż autobusem trwa 4,5 godz.
O ile Tallin podobny jest pod wieloma względami to Wilna, to Ryga – do Budapesztu. Szczególnie gdy chodzi o żywy nastrój i architekturę. Jednak od stolicy Węgier jest dużo mniejsza, bo ma ok. 7oo tys. mieszkańców.
Ryga powstała jako osada handlowa. Została założona w XIII wieku przez biskupa Alberta ze względu na chęć chrystianizacji tych terenów. Nigdy się to do końca nie udało, dzisiaj zarówno w Estonii jak i na Łotwie większość ludzi nie czuje się związana z żadną religią. Tereny Łotwy również przechodziły z rąk do rąk, ostatnio (to znaczy w ciągu ostatnich dwustu lat) zajmowane były przez Rosję a później jako część ZSRR. Ryga aż do I wojny światowej doskonale się rozwijała i była niesłychanie bogatym miastem (ze względu na dogodne położenie dla handlu), co znalazło swoje odzwierciedlenie w architekturze. Przez kilkaset lat Rygą rządziły gildie kupieckie.
Ważną rolę w rozwoju terenów państw bałtyckich odegrało Bractwo św. Maurycego, zwane także Bractwem Czarnogłowych. Jego siedziby można oglądać w Tallinie i w Rydze. Było to zrzeszenie kupców będących kawalerami. Gdy kupiec się żenił (i był wystarczająco bogaty) mógł wstąpić do Wielkiej Gildii.
Ważną pamiątką historyczną w Rydze jest katedra. Budowana była blisko 700 lat. Początkowo jako obiekt katolicki, ale w międzyczasie nastąpiła reformacja. Dzisiaj jest katedrą protestancką.
Wyjątkowo ciekawym obiektem jest budynek dawniej zajmowany przez NKWD i KGB, który wygląda, jakby został opuszczony przed chwilą. Co jest prawdą, bo komunistyczne służby wyniosły się z niego dopiero w 1991 roku.
Wszystkie zdjęcia dostępne są tutaj.
Wracając zatrzymałem się na jeden dzień w Białymstoku, który także jest piękny i pełen atrakcji. Świetnie działa tam wypożyczalnia rowerów – stacji jest 30.
Na koniec sierpnia – wyprawa
Dzisiaj wyjeżdżam na swoją wielką wakacyjną wycieczkę. Z resztą – jak co roku. Potrwa wyjątkowo długo, bo ponad tydzień.
Na koniec sierpnia: łąka
i pole
27 km
Robię na rowerze po 25 km raz za razem. Wczoraj przejechałem ponad 27 km mając nadzieję, że znowu mi się rower nie zepsuje. Znowu trafiłem do znanego sobie wcześniej Zacisznego Ustronia, tym razem innego.
Wiem już, gdzie pojadę we wrześniu 🙂
Łódź
Wybrałem się wczoraj do Łodzi, w której poprzednim razem byłem – o ile mnie pamięć nie myli – 7 lat temu. Pomimo całej swojej złej opinii, raczej nie jest brzydsza niż Kalisz, a miejscami jest naprawdę piękna. W zasadzie w Kaliszu nie ma miejsc, które by w jakiś szczególny sposób zachwycały, a w Łodzi – kto wie? Czyżby Kalisz upadł tak nisko…
Zaciszne ustronie
Wczoraj i dzisiaj wybrałem się na rowerze w poszukiwaniu zacisznego ustronia. Wczoraj udało się połowicznie, bo miałem problemy z rowerem – ale i tak przejechałem ponad 10 km. Dzisiaj jechałem na rowerze 23 km i takie wymarzone miejsce znalazłem. Nie powiem rzecz jasna, gdzie te miejsca są…
Znów 20 km
Kalisz po stu latach
Każdy odwiedzający centrum Kalisza, choćby mimochodem, dowie się, że właśnie „obchodzona” jest setna rocznica zburzenia Kalisza, które miało miejsce w 1914 roku, na początku I wojny światowej. W całym śródmieściu wiszą olbrzymie plakaty pokazujące dane miejsce po zburzeniu (dobry pomysł). Pamiętam, jak chyba w 2004 roku była podobna akcja, ale wtedy nie było wielkich plakatów, tylko coś subtelniejszego.
Tegoroczna „celebracja” obchodzona jest pod hasłem „Kalisz feniks.…” czy coś takiego. Strasznie mnie to denerwuje, ale mniejsza z tym. Smutna refleksja jest taka, że jak się patrzy na obecny stan kaliskiej starówki, to dochodzi się do wniosku, że może nasi przodkowie popełnili błąd odbudowując Kalisz. Może należało wszystko zostawić (jak w Kostrzynie nad Odrą). Główne ulice w centrum Kalisza to obraz nędzy i rozpaczy; gołym okiem widać pogłębiającą się degrengoladę niegdyś wspaniałych miejsc. Przykro patrzeć, że Kalisz zamienia się w prowincjonalne miasteczko, zawłaszczone przez centra handlowe. Widać to jak na dłoni po wymierającym na głównych ulicach handlu.
O wszechobecnej kaliskiej brzydocie można by pisać i pisać. Ten problem został zauważony przez kaliszan, ale trudno cokolwiek zrobić – póki co nikt nie zdobył się choćby na to, by w jakiś sposób zatrzymać zalewające miasto reklamy.
Polecam przeczytać: „O gustach się nie dyskutuje”
Droga
:)
Sesja szybko się zaczęła i szybko skończyła; dla mnie z wyjątkowo dobrym wynikiem, chociaż poprawkę z pewnego dziadostwa miałem. Planów żadnych wakacyjnych właściwie nie mam. Poza tym, że od przyszłego tygodnia rozpoczynam praktyki w sądzie, a potem będę musiał zrobić „coś” z moją pracą magisterską 🙂
Ale może znajdę czas na zaktualizowanie tej strony.
Toruń
W Toruniu byłem kilka lat temu. Teraz wybrałem się powtórnie. Wtedy trwały matury, a teraz, za każdym razem gdy w radiu o tym mowa, cieszę się, że mam to już za sobą.