Minął już pierwszy miesiąc mojego stażu. Dopiero w jego trakcie uświadomiłem sobie, że niektóre miesiące mają aż 5 tygodni, jak na przykład ten lipiec. Czasami mi się podoba, a czasami nie; czasami idzie mi dobrze, a czasami źle. Ale to chyba normalne, że miewa się momenty zwątpienia.
A poza tym? Mija także ⅓ wakacji, ale to już problem, który mnie nie dotyczy 🙂
Jutro rozpoczynam piąty tydzień swojego stażu. Raz jest lepiej, raz gorzej. W „wolnych chwilach” rozwiązuję testy na egzamin wstępny. Upały na razie odpuściły. Chociaż coś. A może lepsze byłoby lato gorące?
Zima nie jest straszna, o ile to coś, co jest za oknem można nazwać zimą (0º). Ale na robienie zdjęć zawsze jest dobra pogoda. Te pochodzą z 1 lutego.
Należy klikać na strzałki na zdjęciach, aby je przewijać.
Dzisiaj z braku czegokolwiek lepszego do roboty znowu poszedłem zrobić kilka zdjęć, tym razem jednak w inną stronę. Temperatura się podniosła, po mrozie nie ma śladu, może jedynie w postaci błota i kałuż. Zdjęcia mają mdłe barwy, są prześwietlone, barwy są nieostre. Na komputerze aż ręka świerzbi, żeby je trochę poprawić; w końcu to bardzo łatwe. Sęk w tym, że tak świat wygląda teraz naprawdę.PS. Ten blog powstał już sześć lat temu, w styczniu 2009 roku.
Rok akademicki sprawia, że nie mam czasu, aby się tu rozpisywać. Nie mam też na to specjalnej ochoty, ani tematy. Mógłbym napisać coś o wyborach samorządowych, bo to w sumie dosyć ciekawe: mieszkańcy Kalisza mieli dosyć Pęcherza, a mieszkańcy Poznania – Grobelnego. Janusz Pęcherz raczej nie był złym prezydentem Kalisza, Grobelny Poznania też nie – ale niewątpliwie czas na zmianę.
Tydzień temu miałem chwilę, by pójść na poznańską Cytadelę i, choć było niebywale zimno, nie żałuję.
Już w środę rozpoczął się rok akademicki, dla mnie już V. Jednak ja zajęcia miałem tylko w teorii, bo w rzeczywistości prawdziwa praca rozpocznie się od poniedziałku. Ale to na razie nieważne!
Dzisiaj znowu wybrałem się na rower z myślę, że nie wiem, czy jeszcze się uda w tym roku. Pogoda jest bardzo abstrakcyjna; gdyby to było lato, to przy 13 – 15 stopniach nigdy nie wyszedłbym z domu, ale teraz nie ma co narzekać. Rzuca się w oczy, że świat jest jakby uśpiony i barwy straciły blask. To nowe spojrzenie na zdjęcia!
Jutro rozpoczyna się rok akademicki. Ale ja swoją obecnością inauguracji nie planuję uświetniać. Mogę sobie potem obejrzeć w internecie.
Dopiero, co rozpoczynałem pierwszy rok studiów, a już rozpoczynam ostatni. Co tu dużo pisać… Zajęcia, wykłady, praktyki, praca magisterska – czas zaczynać. Znowu wyruszam do Poznania i czuję się trochę jak hobbit opuszczający swoją norę. Chociaż to już po raz piąty.
Przypomniała mi się dzisiaj moja wycieczka do Rygi, a w szczególności jedno miejsce – zachwalana przez wszystkich – ulica Alberta.
Powyżej znajduje się film z serii Spacer z ambasadorem dostępny na kanale Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP na YouTubie. Film jak najbardziej oddaje charakter i atmosferę Rygi. Mowa w nim także o ulicy Alberta, jako przykładzie wspaniałej ryskiej secesji.
O ulicy Alberta rzecz jasna mówią wszelkiej maści przewodniki. Na każdej pocztówce są zdjęcia tamtejszych oszałamiających kamienic.
Tak więc ja, ruszając do Rygi – miałem już w głowie obraz: ULICAALBERTA! Byłem całkowicie przekonany, że rzeczona ulica jest jakąś olbrzymią arterią, sercem miasta, jego duszą itp. itd. Okazało się jednak, że ulica Alberta jest w centrum miasta, ale jest to mała uliczka bez znaczenia. Ma nie więcej, niż 200 metrów długości, szerokością także nie imponuje. Nie mieszczą się przy niej żadne ważne instytucje. Mieszkańcy tam nie zaglądają. Łażą tamtędy jedynie tabuny turystów.
Prawdą jest, że piękne kamienice faktycznie tam stoją. Mimo to, czułem się trochę oszukany. Byłem wręcz tym zażenowany, bo ta ulica choć piękna, jest właściwie wymarła.