Ciągle chodzą tą samą trasą, bo póki co, lepszej nie wymyśliłem. Tym razem zawędrowałem też nad Jezioro Budzyńskie, ale prawdę mówiąc, było to trochę nieporozumienie, bo sporo drogi musiałem nadłożyć bez sensu.
Poza tym, tradycyjnie: Jezioro Kociołek, Jezioro Góreckie, a potem powrót przez las. W Parku wiosna w pełni.
Wczoraj po raz czwarty pojechałem w okolice Poznania, do Mosiny, do Wielkopolskiego Parku Narodowego. Pierwszy raz byłem w nim 2 lata temu, w 2021 roku – a to przecież nie aż tak daleko.
Teraz pogoda był o wiele przyjemniejsza, niż wtedy. To chyba był ostatni ciepły dzień tej jesieni. Temperatura dochodziła do 20 stopni. I chociaż było zachmurzone, a momentami kropił deszcz, to była przyjemnie. Dziarskim krokiem zrobiłem 12-kilometrową pętelkę. Od dzisiaj pogoda jest zimniejsza, chociaż też chwilami świeciło słońce.
Wczoraj również zacząłem moją wędrówkę w okolicach Jeziora Kociołek. Jednak tym razem nie rozpoczynałem w Osowej Górze, a przy szpitalu pulmonologicznym w Ludwikowie, skąd można w kilka minut dojść do jeziora. A potem trasa była już dobrze znana: wzdłuż Jeziora Góreckiego, koło pałacowej wyspy, a na koniec przez urozmaicony las.
Wracając zahaczyłem też o Poznań. Pojechałem taką trasą, jak 3 lata temu, w szczycie pandemii, z Rogalina do Poznania. Wtedy jechałem do Poznania po szczepionkę przeciwko grypie. Wstąpiłem do opustoszałego Rogalina, a w drodze do Poznania jechałem malowniczą drogą wzdłuż Warty. W Wiórku jest miejsce, gdzie droga biegnie skarpą nad rzeką. Postanowiłem się tym razem na chwilę w tym miejscu zatrzymać.
Leśna ścieżka prowadząca do szpitala w LudwikowieZabytkowe leżalnie dla suchotnikówJezioro kociołekWzdłuż skarpyRuiny pałacu na wyspieDolina Warty w Wiórku