Zainspirowany wpisami na Facebooku pewnego lokalnego wędrowca, postanowiłem sprawdzić, jak wygląda Dolina Bawołu, który tamtędy przepływa. Bawół to rzeczka podobna do Swędrni, chociaż w tym miejscu, w którym byłem, nie jest aż tak malowniczo położona. Myślę, że zimą wybiorę się tam ponownie, aby lepiej przyjrzeć się tym okolicom.
Jak już pisałem, Puszcza Pyzdrska nazywana jest „puszczą” na wyrost – bo to głównie sosny jak zapałki. Ale wynika to z tego, że są tam bardzo słabe gleby, co jest jedną z cech charakterystycznych tych okolic. Nie brakuje jednak ładnych miejsc.
Przede wszystkim jednak nawet na południowym skraju Puszczy widać ślady przeszłości: właśnie opuszczony cmentarz, czy puste stare domostwo. Atutem Puszczy jest to, że jest to całkowicie na uboczu.
Niestety nie brakuje i patologii. Również do Puszczy dociera chaos urbanistyczny. Zaczynają pojawiać się nowe domy, które nie mają nic wspólnego ze skromnymi chatami olęderskim, które wtapiały się w tło. W środku lasu można spotkać pełno „terenów prywatnych”, „terenów monitorowanych”, mury, a nawet zasieki z drutu kolczastego. Urbanistyczna samowola na całego.
Mur w lesieDrut kolczasty, monitoring… i co jeszcze?Niby ktoś chce mieszkać „w domku pod lasem”, ale jednak odgradza się od tego lasu siatką maskującą…
W tamtym roku dwukrotnie odwiedziłem północną część Puszczy Pyzdrskiej, tzn. wiosną i jesienią.
Do tej pory zawsze udawałem się do Puszczy jesienią. W 2023 roku po raz pierwszy pojechałem w te okolice wiosną i to był bardzo dobry wybór. W tym roku myślałem nad tym już od lutego, ale się nie udało. Pojechałem dopiero pod koniec kwietnia. Pogoda była dosyć zimna, jak na koniec kwietnia, wbrew temu, że wcześniej temperatura przez kilka dni dochodziła do 25 stopni.
Tradycyjnie udałem się najpierw do ujścia Prosny, potem ponownie odwiedziłem wydmy śródlądowe w Pietrzykowie, zajrzałem na chwilę do Lądu, a potem jeszcze ponownie pojechałem na stary cmentarz w Orlinie Dużej.
U ujścia Prosny do Warty poprzednim razem byłem jesienią (pierwszy raz w 2020 roku). Jak zwykle, wędrówkę rozpocząłem w Modlicy. Rozważałem, czy by tym razem nie odwiedzić tego miejsca od drugiej strony, tj. od strony powiatu jarocińskiego. Jednak byłaby to zbyt duża odległość, dlatego odłożyłem to na inny raz. Wybrałem więc tradycyjną drogę.
Krajobraz wiosenny jest inny, niż jesienny. Co prawda wiosna jest już w pełni, ale nie wzeszła jeszcze roślinność. Powoduje to, że jest dużo lepsza widoczność na wszystkie strony i widać miejsca, które zwykle są zasłonięte wysokimi krzakami, trzcinami, trawami. Poza tym, to miejsce się nie zmieniło. Rzeka cały czas przytłacza swoim ogromem.
Modlica – ProsnaNad WartąUjście ProsnyWarta
W 2021 roku widać było umacnianie wału przeciwpowodziowego. Teraz jakieś prace są kontynuowane. Widać, że są czynione przygotowania do umacniania brzegów Prosny.
Potem na chwilę pojechałem do Pyzdr, w których nie byłem już od dawna. Spacerowałem tam przez kwadrans. Widać, że zakończyła się rewitalizacja rynku. Efekt jest na plus. Natomiast wycięto liche drzewa dookoła rynku.
Rynek w PyzdrachKościół pocysterski w PydrachPyzdry
Potem ponownie odwiedziłem wydmy śródlądowe w Pietrzykowie, o których pierwszy raz przeczytałem w 2022 roku. W tym miejscu byłem do tej pory raz, tzn. pod koniec 2022 roku i pamiętam, że wtedy te okolice trochę mnie rozczarowały. Potem, na początku 2023 roku natknąłem się na wydmy śródlądowe, ale po drugiej stronie Warty, a mianowicie w okolicach Wrąbczynka.
Teraz, po doświadczeniach z 2022 roku, obrałem trochę inną strategię zwiedzania tego miejsca. Przede wszystkim w innym miejscu zaparkowałem, przez co znacząco skróciłem sobie drogę do celu podróży. A po drugie, nie poszedłem w kierunku wydm tak, jak pokazują drogowskazy, tylko w przeciwną stronę, gdzie trasa jest bardziej malownicza i o wiele bardziej urozmaicona. I nie zawiodłem się! Odkryłem naprawdę ładne miejsce. Nad brzegiem Warty jest bowiem wszystko: wydmy, las, starorzecze, rozlewiska, łąki, pola. Z odległości kilkudziesięciu metrów mogłem obserwować dzikie ptaki, których było tam naprawdę wiele. Teren jest trudny, bo drogę może nam przeciąć czy to rozlewisko, czy jakieś krzaki, ale można sobie poradzić. Na koniec podszedłem jeszcze do Warty (choć, wbrew pozorom, jest to kilkaset metrów), żeby jeszcze raz zobaczyć jej ogrom.
PietrzykówŁęgi nad WartąWydmy śródlądoweDolina WartyStarorzecze
Po odwiedzinach nad Wartą wahałem się, czy wstąpić jeszcze do Lądu. Ostatecznie postanowiłem na chwilę tam podjechać. Byłem tam trzeci, czy czwarty raz. Widać, że kościół jest w remoncie. Mogłem go sobie obejrzeć „przez kratę”. Jednakże jest tam informacja, że w określonych godzinach można zwiedzać klasztor. Może innym razem.
Ląd – klasztor pocysterski
Do Zagórowa tym razem nie wstąpiłem. Zamiast tego pojechałem bezpośrednio do Orliny Dużej, szlakiem mojej wędrówki z 2023 roku.
Nic tam się właściwie nie zmieniło. Zabudowy olęderskiej właściwie już nie ma, poza jednym domostwem rzucającym się w oczy. Pojawiają się nowe, nowoczesne budynki, przytłaczające ogromem. Wędrowałem chwilę po okolicznych lasach: są to typowe dla puszczy lasy, w których rosną chuderlawe sosny jak zapałki. Wstąpiłem ponownie na stary cmentarz ewangelicki. Jest to przygnębiający widok. Chociaż są tam pochówki jeszcze z lat 40. ubiegłego wieku.
Lasy w Puszczy PyzdrskiejDroga do Orliny DużejMurek starego cmentarza z rudy darniowejCmentarz olęderskiMurek wokół cmentarza
Na zdjęciach widoczny jest mur częściowo przynajmniej wykonany z rudy darniowej.
Pod koniec listopada tradycyjnie już pojechałem na północny skraj Puszczy Pyzdrskiej, do Doliny Warty.
Jak co roku, w pierwszej kolejności udałem się do miejsca, w którym Prosna wpada do Warty. To niezwykle ciche, odludne, urokliwe miejsce. Chociaż obok jest niezbyt ciekawa wiocha, w której psy biegają luzem po ulicy i czasem jest problem, żeby je minąć.
Mimo wszystko jest to sympatyczne zaciszne ustronie.
Cmentarz we Wrąbczyńskich Holendrach zwiedziłem po raz pierwszy. Pamiętam, że już w 2020 roku, gdy odwiedziłem te strony po raz pierwszy, próbowałem go odnaleźć, ale bez skutku. Chociaż jest blisko drogi, nie tak łatwo go dojrzeć. Ale jest. Schowany za drzewami, przycupnął na skraju lasu. Paradoksalnie groby nie są aż takie stare – pochodzą często z przełomu XIX i XX wieku. Jest to jedna z nielicznych pamiątek po ludziach, którzy zamieszkiwali kiedyś te strony.
Potem tradycyjnie udałem się do Wrąbczynka, żeby powędrować w Dolinie Warty – chociaż stamtąd do samej Warty nie jest wcale blisko. To piękne, zaciszne, opustoszałe miejsce. Bezkres przestrzeni ze wszystkich stron.
Jeszcze jesienią, gdy poprzednim razem odwiedzałem nadwarciańskie okolice, postanowiłem, że warto byłoby pojechać do Puszczy Pyzdrskiej na wiosnę – przede wszystkim dlatego, że jednak o tej porze roku dzień jest znacznie dłuższy, nie trzeba się więc spieszyć i można więcej zobaczyć. Natomiast pogoda w marcu nie odbiega znacząco od tej, jaka jest w listopadzie, no może poza tym, że czuć jednak już trochę wiosnę.
Wędrując po Puszczy Pyzdrskiej jakoś zawsze ciągnie mnie na jej północny skraj; może dlatego, że są to okolice Pyzdr, czyli uroczego miasteczka, od którego ten region ma w ogóle swoją nazwę (chociaż tym razem w samych Pyzdrach nie byłem). W Puszczy widziałem do tej pory może jakieś 10% tego, co mnie interesuje. Ale tym razem postanowiłem także pojechać bardziej w kierunku jej centrum, o czym za chwilę.
Po raz kolejny pojechałem zobaczyć ujście Prosny do Warty. Jadąc z Kalisza do Pyzdr tak naprawdę cały czas jedzie się wzdłuż Prosny; z drogi widać rozciągającą się jej dolinę. Ujście Prosny intrygująco wygląda na mapie, ale bardzo ciekawe jest także w terenie. Prosna w Kaliszu zupełnie nie przypomina tej rzeki, która płynie wartkim strumieniem przez Wielkopolskę. W Kaliszu Prosna jest szeroka, płytka i leniwa. Ale poza miastem jest stosunkowo wąska, głęboka, pełna meandrów, ma bardzo wartki nurt i – podejrzewam – że jest także niebezpieczna. Wpada do Warty pod Pyzdrami, do ujścia bardzo łatwo dotrzeć. To dosyć niesamowity widok, jak wśród łąk i pól łączą się ze sobą dwie dosyć duże rzeki; rzecz jasna Warta jest o wiele potężniejsza. Co ciekawe: Warta w Poznaniu jest wąska i uregulowana. Natomiast w okolicach Pyzdr to naprawdę wielka i szeroka rzeka.
ProsnaRozlewiska na łąkachWarta po prawej
Potem pojechałem do Nadwarciańskiej Parku Krajobrazowego, tzn. do miejsca, które bardzo lubię, a którego nie udało mi się odwiedzić jesienią.
Wydmy śródlądowe
Poprzednim razem oglądałem wydmy śródlądowe po drugiej stronie Warty, w okolicach Pietrzykowa. Jednak odkryłem wtedy, że takie wydmy są również w okolicach Wrąbczynka, czyli po tej samej stronie Warty, co ujście Prosny – czyli tam, gdzie znajduje się Nadwarciański Park Krajobrazowy. Postanowiłem tym razem udać się w te okolice. Same wydmy nie są zbyt okazałe – faktycznie, są to łachy jasnego piasku, pośród łąk, na stokach pól schodzących do doliny Warty. Jednak znacznie ciekawsza jest dalsza część, czyli łąki i rozlewiska pomiędzy Wrąbczynkiem a Lądem. W tych okolicach zrobiłem sobie udaną wędrówkę, idąc częściowo szlakiem turystycznym, częściowo drogą św. Jakuba, a częściowo po prostu ścieżkami wśród pól.
Po krótkiej wizycie w Zagórowie udałem się w głąb Puszczy Pyzdrskiej, tzn. do Orliny Dużej. O na wpół opuszczonych osadach położonych pośród lasów Puszczy Pyzdrskiej czytałem już kilka lat temu; jednak dotrzeć do nich nie jest tak prosto. Przede wszystkim trudno się zdecydować, gdzie konkretnie pojechać, co ciekawego można zobaczyć. Najlepiej byłoby zwiedzać Puszczę na rowerze, ale niestety pogoda na to nie pozwala, a poza tym nie jestem w stanie zabrać roweru na taką odległość. O Orlinie Dużej przeczytałem już ze 3 lata temu na innej stronie internetowej. Już 2 lata temu próbowałem tam dotrzeć, ale niestety mi się nie udało, bo miałem za mało czasu.
Tym razem czasu miałem więcej, bo przede wszystkim pojechałem wiosną, a więc, gdy do wieczora jest jasno. Można dojechać z samego Zagórowa do Orliny drogą przez las i w sumie nie jest to daleko (to normalna oficjalna droga, tyle że gruntowa – mam nadzieję, że nie przyjdzie komuś do głowy jej wyasfaltować, bo droga na wsi=dewastacja terenu). Widziałem majaczące w oddali rozpadające się chałupy, ale są to tylko obiekty pojedyncze. To nie jest tak, że jest cała opuszczona wieś. Wręcz przeciwnie, odniosłem wrażenie, że życie do niej powraca. Udało mi się odnaleźć zabytkowy cmentarz protestancki, ale nie było to takie proste. Trzeba wiedzieć, gdzie on się znajduje. Teoretycznie w lesie, ale ten las właśnie został wycięty. Jednak, gdyby nie drogowskaz, chyba nie udałoby mi się go odnaleźć.
Warto się wybrać w te okolice, zanim zostaną bardziej zdegradowane.
Jak co roku późną jesienią, a właściwie na początek zimy, wybrałem się na północ, do Środkowej Wielkopolski, aby kolejny raz podjąć próbę penetracji Puszczy Pyzdrskiej. Do samej puszczy tym razem było daleko, bowiem lasów tam nie ma (a przynajmniej nie aż tak wiele) – wybrałem się tak naprawdę do Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego, który stanowi północną granicę Puszczy Pyzdrskiej.
Rzecz jasna nie mogłem nie odwiedzić (już po raz trzeci) ujścia Prosny do Warty nieopodal Pyzdr. Tak się złożyło, że chociaż ogólnie było pochmurnie, wtedy na chwilę wyszło słońce i zrobiło się nie dość, że dosyć ciepło, to jeszcze mogłem zrobić niezłe zdjęcia.
Ujście Prosny do Warty jest takim punktem granicznym, bo z jednej strony coś się kończy – rzeka Prosna, która biegła kilkaset kilometrów, ale też coś się zaczyna – bo odtąd stanowi część znacznie większego organizmu, jakim jest Warta – rzeka, która w tamtym miejscu wygląda naprawdę potężnie i imponująco (aż dziwne, że dalej na północ, w Poznaniu, zamienia się w taki wąski kanałek).
Kościół w ChoczuBarokowe wnętrze kościoła w ChoczuTypowy wielkopolski krajobraz pól, łąk i lasówRuiny wiatraka Ciemierowie-KoloniiProsna wyskakuje zza zakrętuUjście Prosny (po lewej) do WartyWarta
Tym razem nie pojechałem do Wrąbczynka, aby przejść się drogą Świętego Jakuba biegnącą przez dzikie tereny wokół Warty. Zamiast tego pojechałem na drugi brzeg rzeki, do innej atrakcji. Jakiś czas temu przeczytałem w internecie o wydmach śródlądowych. Cóż, uczciwie powiem, że trochę mnie rozczarowały, chociaż jest to kwestia mocno indywidualna. Po pierwsze, myślałem, że będą nad rzeką (jak plaża). W rzeczywistości są to łachy piachu wśród lasów i łąk. Po drugie, myślałem, że będą większe. Powiem szczerze, że gdy po 2 kilometrach marszu do nich dotarłem, nie za bardzo chciało mi się po samych wydmach chodzić. Zamiast tego poszedłem jeszcze kilkaset metrów, aby ponownie podziwiać Wartę.
W ostatnich dniach listopada robi się ciemno już ok. 15.00, a ja nie chciałem wracać po ciemku. Dlatego nie miałem zbyt wiele czasu. Wstąpiłem więc jeszcze, dosłownie na chwilę, do Lądu, aby chociaż przez parę minut popatrzeć na majestatyczne opactwo. Muszę się kiedyś zebrać, aby w końcu je zwiedzić.
Wycieczkę zakończyłem w Zagórowie, z którego wróciłem już do Kalisza.