Piłka nożna mnie nie interesuje, bo w ogóle sport mnie nie interesuje, a sport zespołowy w szczególności. No ale właśnie trwa EURO 2020 (pomimo tego, że jest rok 2021) i chcąc nie chcąc coś tam się obije o uszy na temat wyczynów naszej „reprezentacji”. Jest to więc dobry moment, żeby przypomnieć, co na ten temat napisał Krzysztof Varga w „Dzienniku hipopotama”. Ten cytat odnosi się do mistrzostw świata z 2018 roku, ale myślę, że do mistrzostw europy też może pasować. Parę dni temu nasi piłkarze przegrali ze Słowacją, dzisiaj też grają, nie wiem nawet, z kim…
I pomyśleć, że 9 lat temu byłem wolontariuszem miasta gospodarza w trakcie EURO 2012…
Dopisek po meczu: tego dnia „wygraliśmy” z Hiszpanią 1:1, ale w kolejnym meczu ze Szwecją reprezentacja przerżnęła, tak więc tradycji stało się zadość – polska drużyna szybko odpadła z turnieju.
Kilka razy już pisałem na tej stronie o Dolinie Baryczy. Ale trudno jednym zdaniem napisać, o co tak naprawdę chodzi. I sytuacja jest ty podobna jak w przypadku Puszczy Pyzdrskiej – sam próbuję te miejsca zrozumieć od kilku lat i nie do końca mi wychodzi. Dolina Baryczy to kraina rozciągająca się na terenie Dolnego Śląska i południowej Wielkopolski; jest to teren, przez który przepływa rzeka Barycz. Ta rzeka swój początek ma na terenach znajdujących się na południe od Ostrowa Wielkopolskiego i Kalisza. Nie wiem, gdzie dokładnie. Na tych terenach początek mają dwie rzeki: Barycz, ale jest jeszcze Ołobok, rzeczką znacznie mniejsza, która płynie w przeciwnym kierunku i po paru kilometrach wpada do Prosny (niedaleko wsi Ołobok).
Przygodzice są pierwszą większą miejscowością, gdzie można Barycz zaobserwować – tam jest tylko nieznaczącym strumieniem. Dalej jednak sytuacja się zmienia, rzeka staje się szersza, a jej nurt jest bardziej wartki.
Jak można przeczytać w literaturze fachowej (czy też w internecie), charakterystyczną cechą Baryczy jest niewielki spadek, co sprawia, że nurt rzeki wije się leniwie; sprzyja to tworzeniu się rozlewisk, bagien, terenów podmokłych.
Wokół Baryczy powstało wiele kompleksów stawów. Najpierw, w okolicach Antonina, znajduje się rezerwat „Wydymacz” – tam jest staw położony pośród lasu. Potem są Stawy Przygodzickie (wiedzie między nimi szlak turystyczny); jeżdżę tam co roku od kilku lat. Zdjęcia są na przykład tutaj. Natomiast najwięcej stawów jest w okolicach Milicza.
W tym roku pierwszy raz udało mi się wybrać trochę dalej, bardziej w głąb kompleksów stawów przygodzickich. Są tam szlaki turystyczne, jest co oglądać. W okolicach Dolnego Śląska Barycz zamienia się już w poważną rzekę.
Moim marzeniem jest dokładniejsza penetracja terenów Doliny Baryczy; jak na razie widziałem tylko niewielkie fragmenty i mam poczucie niedosytu. Ideałem byłoby zabrać ze sobą rower i zwiedzać te tereny (a są to spore odległości) na dwóch kółkach.
W czasie mojego ostatniego pobytu w Krakowie, musiałem się jeszcze wybrać na Kazimierz. Kraków w dalszym ciągu jest jeszcze opustoszały (zdjęcia z marca) i, prawdę mówiąc, taki mi odpowiada. Wygląda to wręcz trochę nienaturalnie.
Na tych zdjęciach widać wczesną wiosnę, bo wiosna w tym roku się spóźnia.
Tak się stało, że po półtorarocznej przerwie znowu musiałem pojechać do Krakowa. Pandemia sprawiła, że miasto jest zupełnie inne i wygląda trochę jak makieta. Szkoda, że zawsze nie jest tak pusto.
Była sobota, od rana był mróz, spadły 2 cm śniegu.
Złośliwi mówią, że główną atrakcją Kalisza jest Gołuchów, chociaż nie znajduje się w Kaliszu, tylko kilka kilometrów dalej, w dodatku w powiecie pleszewskim. Gołuchów to las, zalew, plaża, ale przede wszystkim zabytkowy pałac z rozległym parkiem i arboretum. No i dodatkowe atrakcje, jak muzeum leśnictwa czy zagroda zwierząt: żubry, daniele, dziki itd.
Jakby się dobrze zastanowić, to w okolicach Kalisza są jeszcze inne warte zobaczenia pałace (Lewków, Dobrzyca), ale Gołuchów jest najlepiej znany. Znajduje się pod opieką Muzeum Narodowego w Poznaniu. W samym pałacu znajdują się wartościowe zbiory, jak choćby kolekcja antycznych greckich waz.
Była to siedziba rodowa któregoś z arystokratycznych polskich rodów, ale prawdę mówiąc, ja się nie wyznaję na tych wszystkich genealogiach. Wiem tylko, że właściciele Gołuchowa byli skoligaceni m.in. z właścicielami Kórnika; nie przypadkowo także obok obu tych pałaców znajduje się arboretum.
Pałac w Gołuchowie z pewnej odległości
Z oddali – Oficyna
Kapliczka na terenie posiadłości
Strumień i rozlewiska
W Gołuchowie byłem nie raz, ale za to pierwszy raz zimą i to w dodatku w czasie, gdy powoli się ściemniało. Otoczenie pałacu zimą jest równie malownicze, jak latem. Szkoda tylko, że nie było śniegu. Ale pewnie jeszcze tam wrócę.
Zima w wersji ze śniegiem. Rzeka zimą jest wyjątkowo ładna.
Na przełomie lutego i stycznia można powiedzieć, że wreszcie pojawiła się zima. Temperatury znacznie spadły i spadł śnieg. Nie wiadomo, na jak długo, więc trzeba te okoliczności przyrody uwiecznić na zdjęciach.
Kalisz nie jest zbyt ładnym miastem, nie ma zabytków, jest brudny i zapuszczony. Ale nawet zimą i nawet wieczorem da się znaleźć miejsca całkiem urokliwe. Oczywiście, o ile się je odpowiednio sfotografuje 🙂
Pomimo wszystkich klęsk które przyniósł rok 2020, pogodowo nie było aż tak źle, jak w latach poprzednich. Przede wszystkim nie było takiej strasznej suszy, jak w kilku wcześniejszych latach. Wiosną i latem padał deszcz. Na łąkach pojawiły się kwiaty. Poza tym, nie było też takich wielkich upałów jak w kilku poprzednich latach i nie były aż tak intensywne.
Widok na Prosnę od strony Parku Miejskiego w Kaliszu
Zima zapowiadała się bylejak, czyli tak, jak od jakiś kilku lat. Czytałem, że ostatnio śnieg na Święta Bożego Narodzenia był 2012 roku. Jest to całkiem możliwe. Zimy są ostatnio krótkie, suche i łagodne. Nie ma wielkich mrozów. Podobnie w tym roku, jeszcze w grudniu cały czas temperatura była dodatnia, sporadycznie spadała poniżej 0. Pierwszy raz mi się zdarzyło, żebym w grudniu, w trakcie urlopu, jeździł na rowerze – było kilka stopni ciepła i pogoda to umożliwiała.
Początek nowego roku w Parku Miejskim w Kaliszu
Park Miejski
Prosna nocą
Rynek Ostrowski o świcie z niewielką ilością śniegu
Ulica Wiosny Ludów w Ostrowie Wielkopolskim – niemrawe przejawy zimy o świcie
Od kilku już lat prawdziwie zimowa pogoda przychodzi dopiero na początku nowego roku. Tak było również w tym roku. Ale nie tylko jest mróz, ale również nawet spadł śnieg. Niewiele, ale zawsze coś. Można było zrobić kilka zdjęć.
Wreszcie atak zimy nad rzeką
Prosna zimą
Zimą
A podobno tej nocy ma przyjść „bestia ze wschodu”, czyli temperatura ma spaść do minus kilkunastu stopni poniżej zera. Teraz robi to na nas wrażenie. Ale pamiętam, jak jeszcze w czasach licealnych temperatura w stylu ‑20 nie była niczym nadzwyczajnym.
Rogalin znajduje się pod Poznaniem. Pałac był siedzibą rodową Raczyńskich. Więcej na jego temat można znaleźć na stronie internetowej muzeum, które nim obecnie zarządza. Nieopodal znajduje się także pałac w Kórniku, o bardzo ciekawej architekturze i pięknym ogrodzie wokół. Niestety zwiedzanie temu pałacu kojarzy mi się głównie z muzealnymi kapciami, których zakładanie jest traumą na całe życie.
W środku rogalińskiego pałacu nigdy nie byłem. Ale warte zobaczenia są tereny wokół niego, między innymi barokowy ogród. Jest tam pięknie o każdej porze roku. Byłem tam zarówno latem, jak i późną jesienią. Te zdjęcia zrobiłem w listopadzie 2020 roku; jesień była już zaawansowana. Z powodu epidemii wokół było zupełnie pusto, choć była to sobota.
Ciekawy jest nie tylko sam ogród pałacowy. Paręset metrów za nim znajdują się rogalińskie dęby. Warto także zejść nad rozlewiska Warty i malownicze starorzecze.
Wbrew pozorom zima jest bardzo dobrym okresem na wycieczki. Jest duża zaleta – nie jest gorąco. Krajobraz jest zamglony, widoczność jest gorsza, kolory stają się bardzo stonowane. Można się dostać w miejsca, które normalnie są zarośnięte.