Nowy semestr

Daw­no nie pisa­łem nicze­go na blo­gu, bo po pierw­sze nie było o czym, bo – po dru­gie – była sesja i po trze­cie, przez pewien czas moja stro­na była nie­do­stęp­na. Teraz stro­na jest dostęp­na, sesja się skoń­czy­ła i zaczął się dru­gi semestr, i – na koniec – moja stro­na zmie­ni­ła się dosyć i choć­by o tym moż­na pisać.

Uzna­łem, że poprzed­ni wygląd stro­ny był już zbyt dłu­go i trze­ba go nie­co odświe­żyć. Ten utrzy­ma­ny jest w tonie mle­ka ze śmie­ta­ną, tzn. kra­ina łagod­no­ści. Nic spe­cjal­ne­go, nic wyróż­nia­ją­ce­go się, tyl­ko kla­sycz­ny ład i har­mo­nia. Ble, ble, ble …

Jak wspo­mnia­łem, roz­po­czął się dru­gi semestr i prak­tycz­nie wymie­ni­ły mi się wszyst­kie przed­mio­ty. Poza tym skoń­czy­ła się już sesja i wiem, że pierw­szy semestr mam zali­czo­ny – tym samym prze­szedł on już do histo­rii. Pew­nie dużo cza­su zaj­mie, nim zno­wu będę się chciał zaj­mo­wać logi­ką, czy eko­no­mią. Teraz muszę się poświę­cić czte­rem przed­mio­tom histo­rycz­nym i już nie wiem, co gorsze.

PS. Robi się tro­chę cie­pleć. (Idzie wiosna)

PPS. Na stro­nie jest jesz­cze wie­le do zro­bie­nia. Wszel­kie wska­zów­ki i wytknię­cia błę­dów są mile widziane.

Nowe zdjęcia na Nowy Rok

2011

W Nowy Rok wcho­dzę 159. wpi­sem na tej stro­nie. Wypa­da­ło­by go zacząć opty­mi­stycz­nie – np. przy pomo­cy ład­nych zdjęć. Ja wczo­raj kil­ka zro­bi­łem. Teraz nie mam tyle cza­su, by spa­ce­ro­wać, szcze­gól­nie z apa­ra­tem. A chcia­łem sobie przy­po­mnieć miej­sca, w któ­rych nie byłem od jesie­ni. Pogo­da jest ład­na, tro­chę wietrz­na, w oko­li­cach 0ºC. Śnieg tro­chę top­nie­je, ale myślę, że mróz jesz­cze chwyci.


IMG621.jpg
Zima w Piwo­ni­cach. Klik­nij na zdję­cie, by zoba­czyć wię­cej obrazków


A tu są zdję­cia z całe­go świata:

Zdjęć z Kali­sza jesz­cze nie zna­la­złem, ale gdy się poja­wią, to rów­nież coś o nich wspomnę.

Co wydarzyło się w tym roku

Stud­niów­ka – matu­ra – koniec liceum Bez wąt­pie­nia jest to jed­no z naj­waż­niej­szych wyda­rzeń w moim życiu. Stud­niów­ka – przy­szła i poszła (choć przy­go­to­wy­wa­li­śmy się do niej dłu­go, szcze­gól­nie do wspa­nia­łe­go polo­ne­za), ale była bar­dzo uda­na. Dużo wię­cej moż­na napi­sać o egza­mi­nie doj­rza­ło­ści, któ­ry zda­wa­łem w maju i do któ­re­go przy­go­to­wy­wa­łem się pra­wie 3 lata. Wie­le było przy tym ner­wów. Zda­wa­łem matu­rę z pol­skie­go, histo­rii, angiel­skie­go, i (teo­re­tycz­nie) WOSu; jako kró­li­ki eks­pe­ry­men­tal­ne zda­wa­li­śmy mate­ma­ty­kę obo­wiąz­ko­wo. Szko­da, że MEN musi na nas testo­wać swo­je głu­pie pomy­sły. Wiem, że mat­ma poszła mi bar­dzo dobrze (94%), to potra­fię sobie przy­po­mnieć, ile cza­su stra­ci­łem roz­wią­zu­jąc dzie­siąt­ki testów, by być do niej odpo­wied­ni przy­go­to­wa­nym – a to kosz­tem bez­cen­ne­go cza­su wol­ne­go, świę­te­go spo­ko­ju i innych przed­mio­tów matu­ral­nych. Dużym osią­gnię­ciem było zakwa­li­fi­ko­wa­nie się do fina­łu ogól­no­pol­skie­go Olim­pia­dy Wie­dzy o Pra­wach Czło­wie­ka. Wie­le tam nie osią­gną­łem, ale repre­zen­to­wa­łem tam Wiel­ko­pol­skę, a szko­le mogłem „nabić” tro­chę punk­tów do tego idio­tycz­ne­go ran­kin­gu. Dzię­ki Olim­pia­dzie mia­łem szóst­kę z WOSu na matu­rzę za dar­mo. Ostat­nie­go dnia kwiet­nia ukoń­czy­łem liceum (z wyróż­nie­niem) i to nie byle jakie, bo kali­skie­go Asnyka.

Kata­stro­fa 10 kwiet­nia 2010 roku roz­bił się w Smo­leń­sku samo­lot z 96 oso­ba­mi na pokła­dzie, co gor­sza był wśród nich pre­zy­dent RP. Mówio­no o tym na całym świe­cie, wszy­scy skła­da­li kon­do­len­cje i było bar­dzo uro­czy­ście – aż do prze­sa­dy (wykpi­wa­ne stwier­dze­nie Oba­my, że „wszy­scy jeste­śmy Pola­ka­mi”). Ale nie kata­stro­fa jest naj­cie­kaw­sza, ale raczej to, że jest to temat wywo­łu­ją­cy skraj­ne emo­cje i do tego wał­ko­wa­ny bez umia­ru przez media od rana do nocy – i tak już jest od 9 mie­się­cy, i nie zano­si się na to, by się to skoń­czy­ło. Oczy­wi­ście, że to co się sta­ło, było bar­dzo przy­kre. Ale sta­cje tele­wi­zyj­ne przez pierw­szy tydzień (ze sta­cja­mi tele­wi­zyj­ny­mi kon­cer­nu ITI) licy­to­wa­ły się, w czy­jej ramów­ce będzie wię­cej żało­by, smut­nych melo­dii, czar­no-bia­łych zdjęć itp. O tym, co nastą­pi­ło po tym – nie chce mi się nawet pisać. Wiel­ka, ogól­no­kra­jo­wa awan­tu­ra roz­po­czę­ła się od tego, gdzie ma być para pre­zy­denc­ka pocho­wa­na. Faj­nie jest sobie zadzow­nić do Dzi­wi­sza i powie­dzieć, że „życzy­my sobie miej­sce na Wawe­lu”. Też bym tak chciał. Póź­niej róż­no­ra­kie teo­rie spi­sko­we, że zamach, że mgła wywo­ła­na sztucz­nie (Radio Mary­ja). Kon­cern medial­ny kościo­ła toruń­sk0-kato­lic­kie­go osą­dził win­nych nie­szczę­ściu już w dniu kata­stro­fy. Do tego doszło pie­niac­two Kaczyń­skie­go, Macie­re­wi­cza… aż nie­do­brze się robi. Koniec więc z tym! Ja na koń­cu tyl­ko dodam, że w żad­ną teo­rię spi­sko­wą nie wierzę.

W zgieł­ku kata­stro­fy nikt nie zauwa­żył, jakie­go piwa nawa­ży­li nam har­ce­rze umiesz­cza­jąc przed Pała­cem Pre­zy­denc­kim krzyż, któ­ry póź­niej przez mie­sią­ce był oble­ga­ny przez zastę­py fana­ty­ków reli­gij­nych czczą­cych pre­zy­den­ta jako świę­te­go męczen­ni­ka i wie­leb­ne­go ojca naro­du, któ­ry za nie­go poległ. Szop­ka zakoń­czy­ła się po wie­lu mie­sią­cach nie­zde­cy­do­wa­nia rzą­du, któ­ry bał się zare­ago­wać (bo zaraz zaczę­ło­by się typo­we dla epi­sko­pa­tu szu­ka­nie wro­ga i anty­chry­sta) i kościel­nych hie­rar­chów, któ­rzy po pro­stu umy­li ręce. Żało­sne sce­ny na Kra­kow­skim Przed­mie­ściu w War­sza­wie szyb­ko sta­ły się żela­znym punk­tem wycie­czek zarów­no pol­skich, jak i zagra­nicz­nych. Sam tam byłem.

Waka­cje W dniu, w któ­rym pod­ję­to pierw­szą pró­bę prze­nie­sie­nia krzy­ża, ja z przy­ja­ciół­mi uda­łem się na dwo­rzec kole­jo­wy w Ostro­wie Wiel­ko­pol­skim, gdzie wsie­dli­śmy do pocią­gu do Rze­szo­wa (spóź­nio­ne­go 3 godzi­ny). Ze sto­li­cy Pod­kar­pa­cia poje­cha­li­śmy szy­no­bu­sem do Sano­ka, a z Sano­ka auto­bu­sem do Sękow­ca. Tak zna­leź­li­śmy się w ser­cu Biesz­czad. Poza tym latem pod­ją­łem 3 pró­by pra­cy, z cze­go dwie zakoń­czy­ły się kata­stro­fą; żon­glo­wa­łem poda­nia­mi na uni­wer­sy­te­ty i gania­łem za mieszkaniem.

Poznań – stu­dia Dosta­łem się tam, gdzie chcia­łem, tj. na Uni­wer­sy­tet im. Ada­ma Mic­kie­wi­cza, na kie­ru­nek pra­wo. W paź­dzier­ni­ku poło­wicz­nie prze­pro­wa­dzi­łem się do Pozna­nia. I tak, od trzech mie­się­cy, kur­su­ję pomię­dzy Pyra­Ci­ty i Kali­szem, gdzie powra­cam co tydzień. Z kie­run­ku stu­diów jestem zado­wo­lo­ny, choć trud­no coś wię­cej na razie powie­dzieć. Za parę tygo­dni cze­ka­ją mnie pierw­sze uni­wer­sy­tec­kie egza­mi­ny. Myślę, że nie będzie źle.

I tak jest do dzi­siaj. Teraz jest 10:30, 31 grud­nia 2010 roku. Moż­na będzie powie­dzieć (para­fra­zu­jąc Księ­gę Rodza­ju) „i tak minął dzień, i noc i kolej­ny rok”.


Wszyst­kim Czy­tel­ni­kom, któ­rym chce się tu cza­sem zaj­rzeć dzię­ku­ję za cier­pli­wość i życzę szczę­śli­we­go Nowe­go Roku! Do zobaczenia!

Przed Świętami

W radiu napa­stu­ją nas „Last Chri­st­mas”, wszy­scy pio­rą firan­ki i myją okna – nie­za­wod­ny to znak, że nad­cho­dzi Boże Naro­dze­nie. Świę­to prze­sym­pa­tycz­ne, weso­łe, pozwa­la­ją­ce na roz­my­śla­nia, ale dla wie­lu włą­cza­ją­ce w mózgu jedy­nie hasła takie jak wła­śnie „obym zdą­żył umyć okna”. Znam takie osoby.

Na życze­nia jesz­cze za wcze­śnie, pozwo­lę sobie za to powie­dzieć, że w nowym roku cze­ka­ją kolej­ny zmia­ny (ale nie jakieś rady­kal­ne) na tej­że stro­nie. A to już prze­cież dwa lata ist­nie­nia bloga!

Przed Świętami nocą

Dzi­siaj wyjeż­dżam z Pozna­nia na week­end (jutro mamy wol­ne z powo­du otwar­cia Col­le­gium Iuri­di­cum Novum, któ­re – nota bene – mia­ło nastą­pić ponad mie­siąc temu). Potem przy­ja­dę tyl­ko na 2 dni, na ostat­nie przed­świą­tecz­ne zajęcia.

Wczo­raj wybra­łem się wie­czo­rem zoba­czyć noc­ne ilu­mi­na­cje, jakie przy­go­to­wa­no w Poznaniu.



Skrzy­żo­wa­nie Fre­dry i Al. Niepodległości


Zamek


Ope­ra


Kier­masz świą­tecz­ny na Sta­rym Rynku


Cho­in­ka przed ratuszem


Zauł­ki Sta­re­go Miasta


Ale mróz!

Pies czyli kot – „Tylko się urwać”

Pies czy­li kot | Tyl­ko się urwać – Polityka.pl.

W arty­ku­le, do któ­re­go łącze zamiesz­czo­ne jest powy­żej, zna­la­złem cie­ka­we prze­my­śle­nie na temat tele­wi­zyj­nych pro­gra­mów infor­ma­cyj­nych, któ­re od rana do nocy rosz­czą sobie pra­wo do powia­da­mia­nia nas o wszyst­kich fak­tach, czę­sto nie­istot­nych, ale i tak zakla­sy­fi­ko­wa­nych jako „wia­do­mo­ści dnia”.

Tele­wi­zja sta­ła się dodat­ko­wym oknem w domu. Za oknem śnieg, w tele­wi­zyj­nym oknie też śnieg, tyle że pięk­niej omó­wio­ny. Każ­de­go – żeby było demo­kra­tycz­nie – prze­chod­nia tere­no­wy spra­woz­daw­ca pyta o oce­nę sta­nu zaśnie­że­nia i odśnie­że­nia. I każ­dy mówi mu to samo, a ja słu­cham i wzdy­cham (…). Dodat­ko­wo wszyst­kie te roz­mo­wy «prze­pa­sa­ne jak­by wstę­gą, mie­dzą» set­ka­mi iden­tycz­nych reklam. Jest jak w raju – spo­kój, cisza i ado­ra­cja. Wsta­jesz i wiesz – obie­cu­je sta­cja. Ja doświad­czam reali­za­cji tej obiet­ni­cy, wzmoc­nio­nej wyzna­niem Sokra­te­sa – wsta­ję i wiem, że nic nie wiem.

Źró­dło: Sta­ni­sław Tym Tyl­ko się urwać [w:] „Poli­ty­ka” nr 50 (2786), 11 grud­nia 2010 [dostęp onli­ne]

Śnieży i śnieży

Wypa­da­ło­by coś napi­sać, a naj­bar­dziej aktu­al­nym tema­tem jest obec­nie pogo­da. W Bel­gii ogło­szo­no nie­mal­że stan klę­ski żywio­ło­wej, bo tem­pe­ra­tu­ra jest naj­niż­sza od lat 70. XIX wie­ku, tj. spa­dła do ‑5ºC (słow­nie minus pięć stop­ni Cel­sju­sza). Wobec takiej tra­ge­dii i takie­go mro­zu nie powin­ni­śmy się chy­ba odzy­wać, cho­ciaż u nas już w listo­pa­dzie było ‑10. Nie będę się roz­pi­sy­wał o tym, co ze sobą nie­sie pół metra śnie­gu na chod­ni­kach i na dro­gach; a cią­gle pada.

Dopi­sa­ne później.
W Pozna­niu był dzi­siaj cał­ko­wi­ty para­liż komu­ni­ka­cyj­ny. Nic nie jeź­dzi­ło tak, jak powin­no. Zachę­ca się ludzi, by prze­sie­dli się do komu­ni­ka­cji zbio­ro­wej (tak­że pocią­gów), ale ta nie jest na to kom­plet­nie przy­go­to­wa­na. Media dono­si­ły o nie­sa­mo­wi­tym bała­ga­nie, jaki się zro­bił na torach dooko­ła Pozna­nia i wie­lo­go­dzin­nych opóź­nie­niach pociągów.

Palenie, wybory i Szlak

(1) Tydzień temu weszła w życie nowe­li­za­cja usta­wy o ochro­nie zdro­wia przed następ­stwa­mi uży­wa­nia tyto­niu i wyro­bów tyto­nio­wych, któ­ra wpro­wa­dza jesz­cze bar­dziej restryk­cyj­ne regu­la­cje w tej kwe­stii. Ja oso­bi­ście jestem za cał­ko­wi­tym zaka­zem pale­nia w miej­scach publicz­nych (tak­że na uli­cach, w par­kach), bo jak ktoś chce sobie smro­dzić, to niech to robi w domu (pomi­jam już kwe­stię, że potem trze­ba nało­gow­ców leczyć z publicz­nych pie­nię­dzy). Dużym pro­ble­mem jest pale­nie na przy­stan­kach komu­ni­ka­cji miej­skiej. Usta­wa sta­no­wi tak:

Zabra­nia się pale­nia wyro­bów tytoniowych (…)

8)   na przy­stan­kach komu­ni­ka­cji publicznej, (…)

Art. 5 Dz.U. 1996.10.55 z póź­niej­szy­mi zmianami

Ale w takim razie, co jest przy­stan­kiem? Czę­sto zda­rza się, że ktoś trzy­ma faję w p… dwa kro­ki od wia­ty i może powie­dzieć: „Zaiste! ja prze­cież nie sto­ję na przy­stan­ku”. No tak – praw­da – bo nie pod wia­tą. Ale czy przy­sta­nek to tyl­ko wia­ta, czy może też jesz­cze teren w pro­mie­niu np. 50 m? Są prze­cież takie miej­sca, szcze­gól­nie w cen­trach więk­szych miast, gdzie ludzi sto­ją nie tyl­ko pod zada­sze­niem (bo niby jak mie­li­by się tam zmie­ścić), ale tak­że dookoła…

Wiel­kie obu­rze­nie w kwe­stii zaka­zu wyra­ził na łamach „Gaze­ty Wybor­czej” Jacek Żakow­ski, któ­ry twier­dzi, że te ogra­ni­cze­nia dys­kry­mi­nu­ją pala­czy i spy­cha­ją ich nie­mal­że na mar­gi­nes spo­łe­czeń­stwa. Spo­ro w tym prze­sa­dy, bo redak­tor zapo­mniał o tym, że do tej pory dys­kry­mi­no­wa­ni byli ci, któ­rzy nie chcie­li śmier­dzieć na kilo­metr dymem tyto­nio­wym, nie mówiąc już o tym, że nie koniecz­nie chcie­li umrzeć na raka płuc poprzez bier­ne palenie.

(2) Jutro 40% oby­wa­te­li uda się do loka­li wybor­czych w celu wybra­nia władz lokal­nych. Tro­chę to głu­pie, bo w więk­szo­ści gło­su­je się na kan­dy­da­tów zupeł­nie ano­ni­mo­wych. Wiem, na kogo zagło­su­ję w wybo­rach do Rady Mia­sta, wiem na kogo na pew­no nie zagło­su­ję w wybo­rach na pre­zy­den­ta, ale o kan­dy­da­tach do rad powia­tu czy sej­mi­ku nie wiem kom­plet­nie nic.

Plat­for­ma Oby­wa­tel­ska w wybo­rach samo­rzą­do­wych bie­rze udział (bier­ny) z hasłem „nie rób­my poli­ty­ki”. Tro­chę śmiesz­ne jest to, że pla­ka­ty w Kali­szu i Pozna­niu kan­dy­da­tów z PO są zupeł­nie iden­tycz­ne – z tymi samy­mi zdję­cia­mi… Gołym okiem widać, że powsta­wa­ły meto­dą „kopiuj-wklej”.

Mówiąc o PiSie mogę też wspo­mnieć o pisow­skim kan­dy­da­cie na pre­zy­den­ta Kali­sza, jakim jest Adam Rogac­ki – nota bene poseł z nasze­go regio­nu. Czyż­by ława przy Wiej­skiej się znu­dzi­ła, że w środ­ku kaden­cji chce ją zmie­nić na biu­ro w kali­skim ratu­szu? Tak czy owak, jest to kan­dy­dat na któ­re­go na pew­no gło­su nie oddam. Dla­cze­go? Powo­dów mógł­bym podać wię­cej, ale jest jeden pod­sta­wo­wy, któ­ry spra­wia, że pozo­sta­łe tra­cą jakie­kol­wiek zna­cze­nie. Jest z PiSu. Jeśli ktoś ma choć­by naj­lep­sze inten­cje, to jak moż­na zagło­so­wać na oso­bę utoż­sa­mia­ją­cą się z par­tią, w któ­rej są szo­wi­ni­ści, anty­se­mi­ci, kse­no­fo­bi; par­tią, któ­ra jest poli­tycz­ną tubą Radia Mary­ja; wresz­cie par­tią w któ­rej są oso­by takie, jak Kaczyń­ski, czy Macierewicz.

O tym, co myślę o spo­cie JK, nie będę nawet pisał, bo ABW mogło­by mnie chcieć namierzyć…

(3) Tydzień temu otwar­to z wiel­ką pom­pą dal­szą część kali­skie­go Szla­ku Bursz­ty­no­we­go. Przy­by­ło nam kil­ka nowych rond o dosyć nie­tu­zin­ko­wych nazwach (np. Ron­do Pto­le­me­usza). Idea szczyt­na, ale meto­da raczej zła. Faj­nie jest się prze­je­chać tą dro­gą, bo dzię­ki niej z jed­ne­go koń­ca Kali­sza na dru­gi moż­na dotrzeć w ok. 5 minut. Szko­da tyl­ko, że ta auto­stra­da prze­jeż­dża wprost pod okna­mi ludzi miesz­ka­ją­cych na Kor­dec­kie­go, czy na Zago­rzyn­ku. Dla­te­go pomysł tej budo­wy od same­go począt­ku był zły – bo prze­cież, jak moż­na prze­pro­wa­dzić auto­stra­dę przez śro­dek mia­sta. Do tego nie roz­wią­że to wszyst­kich pro­ble­mów, bo cię­ża­rów­ki nie będą mogły z niej korzy­stać. To już jest zupeł­ne kuriozum.

War­to tutaj wspo­mnieć, że Kalisz ma fatal­nie roz­wią­za­nia komu­ni­ka­cyj­ne – pod każ­dym wzglę­dem; zaczy­na­jąc na Szla­ku Bursz­ty­no­wym, a na bez­na­dziej­nej komu­ni­ka­cji miej­skiej koń­cząc. Wspo­mnę jesz­cze o prze­jeź­dzie kole­jo­wym w Piwo­ni­cach, któ­ry cza­sem jest zamknię­ty przez 15 minut, a w tym cza­sie po obu jego stro­nach two­rzą się 3 kilo­me­tro­we korki.

Wolne w Poznaniu

Jest pią­tek, 13.30. Wła­ści­wie roz­po­czął się week­end. I jest to pierw­szy week­end, któ­ry w cza­sie stu­diów spę­dzę poza domem. Co praw­da już we wto­rek jadę na dłuż­szy wypo­czy­nek… Mam czas, więc chy­ba pój­dę pozwie­dzać Poznań

nawia­sem mówiąc (cho­ciaż nie lubię pił­ki noż­nej), to wczo­raj wie­czo­rem na sta­dio­nie Lecha był mecz Lech – Men­che­ster, któ­ry dru­ży­na z Wiel­kiej Bry­twa­nii sro­mot­nie przegrała…

cho­ciaż pogo­da do tego nie zachę­ca; wczo­raj lało; w nocy lało; teraz jest okrop­ny wiatr i pochmur­no. Chmu­ry to chy­ba stra­tu­sy, więc nic z nich nie powin­no lecieć, ale moż­li­we, że nad nimi coś się czai, w powie­trzu moż­na wyczuć kro­pel­ki wody.

Jesień jest piękna

Nie­któ­rzy cho­dzą i stę­ka­ją, że już jesień, że zim­no, że to, że tam­to… A prze­cież jest pięk­na pogo­da! Wystar­czy wyj­rzeć za okno i popa­trzeć na lecą­ce z góry liście, by zoba­czyć, jak jest ład­nie. Bywa zim­no rano, czy wie­czo­rem, ale – jak mawia­ją Nor­we­go­wie – nie ma złej pogo­dy, jest tyl­ko źle dobra­ne ubra­nie. Ja dzi­siaj korzy­sta­jąc z wol­nej chwi­li uda­łem się do poznań­skie­go Par­ku Wil­so­na, by tam pod­pa­trzeć jesień.

Krótki przegląd spraw bieżących

Kościół wyklu­cza, czy sam się wyklu­cza? – arty­kuł z „Gaze­ty Wyborczej”


Więk­szość cza­su spę­dzam teraz w Pozna­niu, nie mam za bar­dzo dostę­pu do wia­do­mo­ści, a przy­naj­mniej nie tych tele­wi­zyj­nych. A tym­cza­sem oka­zu­je się, że wie­le się dzie­je. To zna­czy może wie­le się dzie­je, ale pra­wie nic się nie zmie­nia. To zna­czy „pre­zes” Kaczyń­ski dalej zacho­wu­je się jak ucie­ki­nier z zakła­du dla psy­chicz­nie cho­rych, Pali­kot pró­bu­je stwo­rzyć nową par­tię będą­cą alter­na­ty­wą dla zbyt skon­ser­wa­cia­łej Plat­for­my (patrz e.g. Gowin), a „obroń­cy krzy­ża” i radio­ma­ryj­ni ide­olo­dzy kom­bi­nu­ją, kogo by tu jesz­cze spa­lić na sto­sie. Teraz jesz­cze jakiś biskup wysko­czył z pomy­słem, by eks­ko­mu­ni­ko­wać posłów gło­su­ją­cych za meto­dą zapłod­nie­nia poza­ustro­jo­we­go. Cie­ka­we, jak dłu­go jesz­cze ludzie w Pol­sce będą zno­sić takie niedorzeczności.

Tak się aku­rat skła­da, że wczo­raj mia­łem pierw­szy wykład z pra­wa wyzna­nio­we­go, na któ­rym de fac­to będzie­my uczyć się o rela­cjach pań­stwo­wo-kościel­nych. Nie doty­czy to tyl­ko tego Kościo­ła, ale oczy­wi­ście wszyst­kich związ­ków wyzna­nio­wych; wie­my jed­nak, że to ten Kościół od wie­lu lat ma w Pol­sce domi­nu­ją­cą pozy­cję, jeśli przy­pad­kiem nie jedy­ną. Bio­rąc pod uwa­gę, że epi­sko­pat swo­im zacho­wa­niem i swo­imi sło­wa­mi od wie­lu lat pod­kre­śla iż ma „mono­pol na zba­wie­nie”, może być ciekawie.

Aktu­al­na jest teraz tak­że spra­wa komi­sji mająt­ko­wej zaj­mu­ją­cej się zwra­ca­niem Kościo­ło­wi zie­mi zagar­nię­tej w cza­sach komu­ni­zmu. Teraz wycho­dzi na jaw, że cała pro­ce­du­ra zwro­tu nie­ru­cho­mo­ści była szy­ta bar­dzo gru­by­mi nićmi.

Z cie­ka­wo­stek war­to też zauwa­żyć, że podob­no ponad poło­wa War­sza­wia­ków nie chce, by w sto­li­cy sta­nął pomnik Kaczyń­skie­go [źró­dło tutajtutaj]. Ja też nie chcę, ani tam, ani nigdzie indziej. W kwiet­niu nikt nie miał odwa­gi tego gło­śno powie­dzieć, ani za bar­dzo zapro­te­sto­wać, ale prze­cież grób na Wawe­lu to aż nad­to. Ten obra­zek poni­żej nie jest może zbyt ład­ny, może jest prze­ja­skra­wio­ny, ale nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że super pra­wi­co­we „rodzi­ny smo­leń­skie” cały czas posłu­gu­ję się prze­ja­skra­wie­niem i hiper­bo­li­za­cją zarów­no, kie­dy cho­dzi o zasłu­gi poprzed­nie­go pre­zy­den­ta, jak i kwe­stię wyja­śnia­nia całe­go tego zamie­sza­nia, któ­re­go szcze­rze mam już dość.

Na koniec jesz­cze coś z inter­ne­tu. Jest to frag­ment komen­ta­rza z Histmarg.org

W ostat­nią nie­dzie­lę minę­ło pół roku od kata­stro­fy smo­leń­skiej. Dzień ten nauczył nas, że pamięć o zmar­łych moż­na czcić w dwo­ja­ki spo­sób – wspo­mi­na­jąc ich lub urzą­dza­jąc mani­fe­sta­cje poli­tycz­ne pod Pała­cem Pre­zy­denc­kim. Już się boje tego, co będzie się dzia­ło 1 listo­pa­da, jak Roda­cy wezmą sobie do ser­ca tę dru­gą metodę.

***

Zebra­ni we wspo­mnia­ną pół­rocz­ni­cę mani­fe­stan­ci śpie­wa­li pieśń Boże coś Pol­skę, w refre­nie wymow­nie pod­kre­śla­jąc śpie­wa­ny w cza­sie szcze­gól­ne­go uci­sku wers: ojczy­znę wol­ną racz nam wró­cić Panie. Śpie­wał razem z nimi i Jaro­sław Kaczyń­ski. Zasta­na­wiam się, czy pre­zes kom­plet­nie już odle­ciał, czy PiS zaczął zara­biać na kam­pa­nię przed wybo­ra­mi samo­rzą­do­wy­mi orga­ni­zu­jąc rekon­struk­cje historyczne?

Źró­dło: http://histmag.org/?id=4741&from=rss

Ja dodam, że pieśń zna­na dzi­siaj pod tytu­łem „Boże coś Pol­skę”, zosta­ła napi­sa­na w 1816 przez Aloj­ze­go Feliń­skie­go i ory­gi­nal­nie nosi­ła tytuł „Hymn na rocz­ni­cę ogło­sze­nia Kró­le­stwa Pol­skie­go z woli Naczel­ne­go Wodza Woj­sku Pol­skie­mu do śpie­wu poda­ny”. Aloj­zy nie napi­sał jej raczej z pobu­dek patrio­tycz­nych (przy­naj­mniej nie cho­dzi tu o patrio­tyzm XIX-wiecz­ny w dzi­siej­szym rozu­mie­niu). Sło­wa refre­nu koń­czy­ły się wykrzyknieniem:

Nasze­go Kró­la zacho­waj nam, Panie!

Cho­dzi­ło o kró­la Alek­san­dra I, któ­ry swo­ją oso­bą łączył za pośred­nic­twem unii per­so­nal­nej Kró­le­stwo Pol­skie z Rosją. Ta wer­sja utwo­ru nie zosta­ła z oczy­wi­stych przy­czyn zaak­cep­to­wa­na przez społeczeństwo.

Wczesnojesienna wycieczka do Saczyna

Dzi­siaj poje­cha­łem na rowe­rze do Saczy­na. Z moich obser­wa­cji wyni­ka, że jesie­ni jesz­cze nie widać, choć pew­nie gdzieś tam na hory­zon­cie zaczy­na się cza­ić. Ale prze­cież jesień, to chy­ba naj­ład­niej­sza pora roku.

IMG518.jpg
Lasek w Saczy­nie. Klik­nij, by zoba­czyć wię­cej zdjęć.