Rok temu byłem w Tatrach, a teraz niestety wakacji z prawdziwego zdarzenia nie miałem. Zamiast tego miałem nieplanowaną tygodniową wycieczkę do Łodzi. Początkowo wywarła na mnie negatywne wrażenie, bo miejsce w którym mieszkałem (ul. Legionów), wyglądała jak kaliska ulica Jabłkowskiego, tyle tylko, że dużo dłuższa. Ale po bliższym przyjrzeniu Łódź bardzo zyskuje.
Lecter (Mads Mikkelsen) – człowiek o wielu talentach.
Od dłuższego czasu nie oglądałem żadnego dobrego serialu ani filmu. Nie wiem dlaczego, może po prostu, gdy skończyłem studia, to nastała taka posucha 🙂
W sierpniu rozpocząłem oglądanie „Hannibala”. Nie trudno się domyślić, że serial nawiązuje do „Milczenia owiec”, „Hannibala” (z Hopkinsem) i całej tej filmowej menażerii, która jest jakoś tam związana z serią książek (o ile pamiętam, „Czerwonego smoka” chyba nawet zacząłem czytać, ale mnie znudził). Jeśli wierzyć napisom w filmie, to ponoć jest on jakoś z „Czerwonym smokiem” związany. Dla osób nie w temacie wystarczy powiedzieć, że „Hannibal” (imię) rymuje się z „kanibal” – więc już wiadomo, o co chodzi.
Wyprodukowano trzy sezony serialu, każdy po trzynaście odcinków, i o ile słyszałem, więcej już chyba nie będzie. Głównym atutem filmu jest Mads Mikkelsen, czyli świetny duński aktor. Pasuje do fabuły całkiem nieźle, bo i sam tytuły bohater jest postacią dosyć egzotyczną. Otóż, jak dowiadujemy się już w trzecim sezonie, co wynika także z powieści, sam Hannibal Lecter nie jest Amerykaninem, tylko Europejczykiem (chyba Litwinem) – co uwiarygadnia jego nie do końca amerykański akcent. Sam Lecter jest lekarzem i, co by nie mówić, człowiekem renesansu: maluje, rysuje, komponuje, gotuje… Jednym słowem – chodzący ideał, z jednym małym wyjątkiem, czyli skłonnością do mordowania.
Skłonności do mordowania tytułowego bohatera można się z resztą domyślać od samego początku, chociaż nie jest to podane widzom wprost na tacy. Musi minąć kilka odcinków, nim widzowie przekonają się o tym na pewno.
Pierwsze dwa sezony są ciekawe i trzymające – w miarę – w napięciu. Nie patrzy się przy nich tak na zegarek, jak przy „Detektywie”. Natomiast sezon trzeci to jest tragedia. Utknąłem chyba na piątym odcinku i jak na razie nie jestem w stanie zebrać się, by obejrzeć dalszy ciąg.
Film jest bardzo plastyczny, z ciekawą scenografią i rekwizytami. Widać, że scenarzystom nie brakowało pomysłów 🙂 Dla mnie denerwujące są wizje głównego bohatera, które są mocno kiczowate. Kicz jest obecny w wielu amerykańskich filmach.
W Gostyczynie znajduje się mały kościółek. Z zewnątrz bardzo zwyczajny, z dachem z blachodachówki. W środku – o ile dobrze dojrzałem – wnętrze barokowe, całkiem ciekawe. Według tablicy znajdującej się obok kościoła początki parafii sięgają XIII wieku. Dookoła kościoła znajduje się intrygująca kolekcja grobowców, zapewne jakiś dawnych miejscowych notabli.