Co za zaniedbanie z mojej strony, żeby tak rzadko tutaj ostatnio zaglądać?! Ale tak po prostu wyszło.
Mógłbym napisać o tysiącach spraw, ale po co, skoro z internetu wylewa się szeroki ściek rozmaitych komentarzy na każdy temat, jeden głupszy od drugiego, ja tej sytuacji pogarszać więc nie będę.
Lepiej za to napisać kilka zdań o książce, jaką ostatnio przeczytałem, a było to: „Stulecie detektywów” Jürgena Thorwalda. Jak sam autor w posłowiu pisze, jest to coś w rodzaju historii kryminalistyki w pigułce. „W pigułce” – bo opisanie wszystkiego ze szczegółami zajęłoby pewnie ze sto tomów, a tu autor ograniczył się do 700 stron.
Książka podzielona jest na cztery części: historię identyfikacji, historię medycyny sądowej, toksykologii i balistyki. Nie brak tu technicznych szczegółów, ale czytelnik się w nich nie gubi. Rozwój nauki pokazano głównie na podstawie kolejnych spraw sądowych z całego świata. Odnalazłem także trzy wątki polskie:
- Ludwik Teichmann-Stawiarski z Krakowa, który w roku 1853 odkrył, że krew ludzka w połączeniu z kwasem octowym wytwarza jakieś kryształki (kryształki heminy). Nazwano to później „Teichmannowską próbą heminy”.
- Mieszkający w Krakowie profesorowie Wachholz i Horoszkiewicz, który zastanawiali się, jak odróżnić utopienie od utonięcia (1915) i swoje trzy grosze do kryminalistyki dołożyli.
- Półzdaniowe wtrącenie o Sobolewskim, który – jak mniemam – „wydał prace na temat broni palnej.”
Lepsze to niż nic. Zastanawiające jest też samo tłumaczenie z oryginału niemieckiego: tłumacz Karol Bunsch (pisarz, adwokat) i Wanda Kragen (ale nie wiem, jaki jest jej udział) bardzo często pod postacią przypisów wtrąca się do zdania autora książki i chętnie go poprawia. Nie omieszka też dodać złośliwych wkrętów pod adresem niektórych bohaterów…
A na deser: dwa zdjęcia.