Parę spraw, o których chcę wspomnieć:
Dopisane później
(0) Pieniactwo Kaczyńskiego robi się nudne. „Jeżeli Komorowski usunie krzyż, będzie jak Napieralski lub Zapatero” – mówi. Niektórzy nie rozumieją, że Pałac Prezydencki, to 1° nie Golgota 2° siedziba głowy państwa. Jeśli krzyż nie będzie usunięty, to co? będziemy aż do końca świata pielęgnować swoje rany, co by się przypadkiem za bardzo nie zagoiły? Tak właśnie postępują pisowcy. Przydałby się nam jakiś Gombrowicz, który by to trafnie jakoś sformułował.… Ale ci harcerze naważyli piwa…
- Jeżeli prezydent Komorowski usunie krzyż, który stoi przed Pałacem, to można powiedzieć, że będzie zupełnie jasne kim jest i po której jest stronie w różnego rodzaju sporach dotyczących polskiej historii i polskich powiązań – powiedział Kaczyński na konferencji prasowej w Warszawie.
Jednym słowem dowiemy się, gdzie stoi ZOMO, a gdzie stoi prezes. Ależ to żałosne. Za to Radio Maryja jest jak zwykle niezawodne. Spór bowiem dotyczy także kwiatów przynoszonych pod Pałac.
- Pewnego wieczora przyniosłem tu bukiet żółtych tulipanów. Gdy przyszedłem rano następnego dnia, kwiatów już nie było. Usuwają je sługusy Gronkiewicz-Waltz – Żydówki. Liczą na to, że prawdziwi Polacy zapomną o mordzie naszego polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego
No tak; prawdziwi Polacy wiedzą, gdzie stoi ZOMO.
(1) Pogoda. Jestem zdania, że nad pogodą nie ma się co roztkliwiać, bo jest taka, jaka jest. Nie zmienia to faktu, że poświęcam jej dosyć znaczącą pozycję w moim blogu 🙂 Ogólnie, to ostatnio było gorąco; nie szło wytrzymać. Dzisiaj jest trochę lepiej, a niebo jest zachmurzone.
(2) Studia. We wtorek byłem złożyć dokumenty na Wydziale Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Tam bowiem został zakwalifikowany. Zakwalifikowałem się również do Łodzi, ale tam się nie wybieram ze względu na niezbyt pochlebne opinie. Poza tym – nie ma się co czarować, w Łodzi jest bród i smród.
Cały czas liczę, że dostanę się do Poznania w drugim naborze; zabrakło mi tylko 0,3 punkta (szczęście mam tak samo „świetne” jak na olimpiadzie).
(3) Książka. Ostatnio przeczytałem dwie pozycje. Pierwsza z nich to „Emma” Jane Austen, którą przeczytałem w oryginale. Oczywiście było wiele słów, których nie rozumiałem, ale nie przeszkadzało to…
A przed chwilą skończyłem czytać bardzo ciekawą powieść Josepha Hellera „Paragraf 22” pokazującą II wojnę światową od strony amerykańskich lotników. Zasadniczo w książce ukazano całą instytucję armii, jako jeden wielki dom wariatów.
„Był więc tylko jeden kruczek – paragraf 22 – który stwierdzał, że troska o życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Orr był wariatem i mógł być zwolniony z lotów. Wystarczyło, żeby o to poprosił, ale gdyby to zrobił, nie byłby wariatem i musiałby latać nadal. Orr byłby wariatem, gdyby chciał latać dalej, i byłby normalny, gdyby nie chciał, ale będąc normalny musiałby latać. Skoro latał, był wariatem i mógł nie latać; ale gdyby nie chciał latać, byłby normalny i musiałby latać.”
I jeszcze akcent polski:
„General Dreedle przeniósł nieżyciowego dowódcę myśliwców na Wyspy Salomona do kopania grobów, wyznaczając na jego miejsce zgrzybiałego pułkownika z zapaleniem stawów i słabością do chińskich orzechów, który przedstawił Mila generałowi od bombowców B‑17, mającemu słabość do polskiej kiełbasy.
- Polska kiełbasa jest tania jak barszcz w Krakowie – poinformował go Milo.
- Ach, polska kiełbasa – westchnął tęsknie generał. – Wiecie, że oddałbym wszystko za kawał polskiej kiełbasy. Wszystko.
- Nie musi pan oddawać wszystkiego. Niech mi pan odda do dyspozycji po jednym samolocie na każdą stołówkę, z pilotami, którzy będą wykonywać moje polecenia. Oraz niewielki zadatek akonto zamówienia, jako dowód zaufania.
- Ale Kraków leży o setki mil za linią frontu. Jak się dostaniecie do tej kiełbasy?
- W Genewie jest międzynarodowa giełda na polską kiełbasę. Zawiozę po prostu do Szwajcarii fistaszki i wymienię je na polską kiełbasę po cenach rynkowych. Oni przerzucą fistaszki do Krakowa, a ja przywiozę panu polską kiełbasę. Za pośrednictwem syndykatu kupi pan tyle kiełbasy, ile pan zechce”.